Ambasador Izraela w Polsce Anna Azari nie przestaje skandalizować. W lutym to od jej wystąpienia rozpoczął się trwający do dziś kryzys w stosunkach dyplomatycznych między Polską i Izraelem, rozrastający się już w zasadzie do wojny medialnej i historycznej, w której zaplątały się także Stany Zjednoczone. Wówczas Azari wykonywała wedle jej własnych słów tylko rozkazy z Tel Awiwu. A teraz czy znowu zasłoni się rozkazami? Podczas obchodów Marca 1968 na Dworcu Gdańskim nie pożałowała Polakom bardzo nieprzyjemnych słów.


,,Przez ostatnie półtora miesiąca już wiem jak łatwo w Polsce obudzić i przywołać wszystkie demony antysemickie - nawet, kiedy w kraju prawie nie ma Żydów'' - powiedziała Azari.


I uderzyła następnie w polski rząd: ,,Są ludzie, którzy mówią, że wtedy nie było Polski'' - stwierdziła.


Widocznie Izrael uważa, że Polska była. Może fakt, że krajem rządzą krwawi aparatczykowie wspierani na bagnetach atomowego mocarstwa nie ma znaczenia dla niego znaczenia? Dla ludzi myślących zdroworozsądkowo, a nie ideologicznie, owszem, znaczenie ma. Azari jednak nie przestawała atakować:


,,Można przypisać Związkowi Radzieckiemu zerwanie stosunków dyplomatycznych z Izraelem. Rzeczywiście wszystkie kraje bloku komunistycznego oprócz Rumunii zrobiły to. Jednak marzec 68. zdarzył się tylko w Polsce. Ciekawe jest to, że wyrzucenie Żydów z Polski nie pomogło Gomułce i partii w rozwiązaniu problemów społecznych'' - mówiła.


Na koniec zaapelowała o szczere podejście do własnej historii.


I oto w ten sposób w narracji pani ambasador Anny Azari Polska stała się krajem, w którym można łatwo rozdmuchać antysemityzm - a skoro tak, to on jest, tyle, że na codzień trochę wstydliwie ukrywany. I nie dość na tym - skoro marzec '68 wydarzył się tylko u nas, to świadczy przecież, że w Polsce Żydów nienawidziło się wówczas tak, jak w żadnym innym kraju całego bloku sowieckiego.

Ot, tak wygląda dialog ze strony żydowskiej...

mod/pap, fronda.pl