-  Będą wtedy obszary, na które pozostali Francuzi nie będą mieli wstępu, bo z miejsc, gdzie dominują islamiści, wszyscy inni uciekają. Nie czują się tam wolni. Wtedy zaczniemy nowy etap: ponurego społeczeństwa postnarodowego – zaznacza francuski intelektualista żydowskiego pochodzenia.

Finkielkraut wskazuje, że islam wypowiedział wojnę Zachodowi, a ten stawiając na humanizm nie był w stanie dostrzec zagrożenia i odpowiedzieć na nie. - Radykalny islam nie jest bowiem ani zjawiskiem marginalnym, ani potworem, którego sami stworzyliśmy, nie jest reakcją na imperializm, na kolonializm – podkreśla myśliciel i wskazuje, że Turcja nigdy nie była niczyją kolonią. - Weźmy Turcję. Mówimy o dawnym imperium osmańskim, kraju, którego nigdy Zachód nie zniszczył, nie skolonizował, nie upodlił. A przecież dżihad jest tam niezwykle silny, każdy rozpoznał podwójną grę, jaką tu prowadzi Recep Erdogan (prezydent Turcji –red.). Islam ma ambicje uniwersalne. To najmłodsza spośród wielkich religii, taka, która chce zniszczyć wszystkie pozostałe. W Koranie Żydzi i chrześcijanie są otwarcie oskarżani o sfałszowanie świętych ksiąg. Owszem, znaczna część muzułmanów nie podziela takiej logiki, chcą praktykować swoją religię pokojowo, są wręcz przerażeni dżihadem. Ale powtarzam: radykalny islam nie jest ani zjawiskiem marginalnym, ani potworem zrodzonym przez Zachód – zaznacza.

Alain Finkielkraut zaznacza także, że trzeba jak najszybciej zatrzymać migrację muzułmanów do Europy. - Prawo do azylu nie może być stosowane bezkrytycznie, w sposób, który otwiera drogę do Europy milionom. To nie ma sensu. Trzeba teraz wprowadzić niesłychanie precyzyjne kontrole, bo terroryści przemykają się między uchodźcami. To już wcześniej wiedzieliśmy, teraz mamy na to dowody. Ale nawet wśród tych, którzy nie są terrorystami, jest wielu mających bardzo wrogie nastawienie do Europy. A to, rzecz jasna, będzie miało dalszy ciąg, wpływ na przyszły kształt Europy. Nie można sobie mydlić oczu. Jeśli, jak przewiduje Komisja Europejska, jutro będziemy mieli 3 miliony uchodźców, to wizerunek Starego Kontynentu zmieni się nie do poznania. Ta wielokulturowa Europa będzie rozdzierana konfliktami – mówi.

Istotną rolę w zniszczeniu Francji i Europy ma także atak na edukację i szacunek dla własnej tożsamości. - Francja porzuciła politykę integracji, w szczególności szkoła przestała pełnić rolę, jaka była jej przypisana. Przez dziesięciolecia reform motywowanych względami ideologicznymi, demagogią francuska edukacja została zniszczona, ogłupiona, złamana. Jednocześnie Francja coraz bardziej rozpada się na oddzielne getta, to bardzo widoczne. Kolejne fale imigrantów tylko pogłębiają ten proces. Dlatego republika musi odbić utracone obszary, zarówno swojego terytorium, jak i swojej kultury. Stajemy więc wobec ogromnego wyzwania. To nie bombardując Rakkę, rozwiążemy problem Molenbeek – tej dzielnicy Brukseli, która stała się ogniskiem dżihadyzmu, zamkniętym miastem, z którego uciekli niewierni i gdzie działa już 29 meczetów – zaznacza francuski intelektualista.

TPT/Rzeczpospolita