Ale przeszłość gdy przyglądać się jej trzeźwo niesie nie tylko budujące nauki. I gdy dziś znów mamy czasy niepewne i kryzysowe, warto przypomnieć sobie, jak wyglądało Państwo Polskie w końcówce lat 30 XX w. Jak bardzo jego wizerunek w głowach obywateli odstawał od realiów. I warto w tym kontekście zadumać się nad teraźniejszością.
Niestety ostatnie 25 lat to czas królowania zadowolonego z siebie picu i pozorów – w naprawdę niespotykanym zakresie. Nie chcę przez to powiedzieć, że III RP nic realnego nie osiagnęła. Przeciwnie. Osiągnęliśmy wiele, czasem dzięki decyzjom władz, częściej pomimo wszelkich władz i decyzji. Polska się rozwinęła, widać na każdym kroku pracowitość i przedsiębiorczość Rodaków. Jednak nasze państwo pozostało niezwykle słabą i niewydolną strukturą, co zwraca uwagę dopiero w czasach kryzysu. W czasach stabilności wielu uważało, że wszelkie patologie państwa to drobiazg, jakoś damy sobie radę. Co tam, ze budowa dróg po kawałeczku a to tu to tam, jak z kaprysu wariata – dezorganizowała ruch w całym kraju, a nieowocowała proporcjonalną skutecznością i odkorkowaniem kolejnych tras, co tam,że budowano za drogo, że z roku na rok bardziej rozsypywały się koleje, co tam że w Warszawie na przykładsprywatyzowano wbrew konstytucji ciek wodny, a w wielu innych miastach w równie dziwny sposób poszły pod deweloperkę setki hektarów potencjalnych terenów zielonych, co tam ,że większość wielkich firm handlowych inwestujących w Polsce znajduje sposoby by u nas nie płacić podatku dochodowego, a pomimo to cieszy się wszelkimi względami...To wszystko wystarczająco wielu uznawało za drobiazg – bo ogólnie jest fajnie. Radośnie. Mamy fontanny i koncerty. Kraj się rozwija, a Polska
zajmuje poczesne miejsce w Europie.
Tylko w momentach kryzysu, takiego jak wielkie powodzie, jak katastrofa smoleńska - pokraczna rzeczywistość wysuwała mordę „zombie” spod eleganckich szatek, w które była przyodziewana przez propagandzistów i przez naszą własną niechęć do konfrontowania się z realiami. Nagle okazywało się, że wiele waznych instytucji w Polsce udaje, że działa, procedury sa zbyt skomplikowane, by je wykonywać a realnej kontroli brak, jest za to kontrola której cem jest utrudnianie życia niewygodnym. Ze w sytuacji kryzysowej wszystko rozsypuje się jak domek z kart i że jednak nie jesteśmy takim europejskim mocarzem jak nam wmawiano, armię to mamy niespecjalnie wydolną, a w gospodarce patologiczne mechanizmy, które Polskę ciągną w dół.
Tak, tak… w końcówce lat 30 znaczna część obywateli II RP także uważała, a utwierdzał ich w tym rząd, ze Polska to silny kraj, „że Gdynia się rozbudowuje”, że Francja i Anglia, że samoloty „Łosie” i że „nie oddamy ani guzika”. Wtedy też władza martwiła się głownie i najbardziej ruchami i opozycji i celebrowała sama siebie. Jak straszny był potem kac, gdy we wrześniu 39, zapanował chaos, gdy ludzie nie mogli odnaleźć swoich mobilizacyjnych przydziałów, a część oddziałów błąkała się bez sensu. Owszem Polska padła nie z własnej winy, padła pod naporem przeważającej siły dwóch wrogów, a ie z własnej winy, ale świadomość powagi sytuacji i realności zagrożenia była zawczasu minimalna.
*Tekst ukazał się w "Przewodniku Katolickim"/Salon24.pl