Fronda.pl: Wczoraj na Białorusi miały miejsce wybory do parlamentu. Trafiły do niego dwie osoby z kręgów pozarządowych, opozycyjnych. Jak powinniśmy rozumieć tę sytuację?

Agnieszka Romaszewska-Guzy: Jeżeli w parlamencie, w którym zasiada ponad 100 osób, mamy 2 osoby z opozycji, to jest to niespełna 2% demokracji. A więc nie za dużo. W gruncie rzeczy było to do przewidzenia. Wczoraj słuchałam rozmowy z szefem redakcji informacji naszego Biełsatu, Białorusinem, który zapowiedział dokładnie to, co się stało. A więc „wpuszczenie” tych 2 osób do parlamentu. Ja sądziłam nawet, że tych osób będzie więcej, 3 czy 4, które będą w stanie choćby utworzyć jakiekolwiek kolo. Natomiast 2 osoby, to jest zabieg kosmetyczny, którego celem jest pokazanie się przez Łukaszenkę Zachodowi.

A więc jedynym powodem, dla którego te dwie osoby znalazły się w parlamencie jest próba zmiany wizerunku Łukaszenki na Zachodzie?

Tak, oczywiście. Te „zaloty” trwają już przecież od dłuższego czasu. To pokazywanie Zachodowi „spójrzcie, nie jestem aż taki zły” odczytywać należy jako pewną próbę zaszantażowania Rosji, pokazania, że przecież Łukaszenka może mieć dobre układy także i z Zachodem. Tak naprawdę Łukaszenka polega na Rosji w 80 czy 90 procentach – tak wygląda struktura gospodarcza na Białorusi, struktura władzy. Od Rosji Łukaszenka zależy w ogromnej mierze. Natomiast co jakiś czas, gdy jest już bardzo źle, próbuje się targować. Tym punktem staje się tutaj Zachód. Obłaskawienie Zachodu wymaga natomiast jakichś działań. Już nie wystarczy samo wypuszczanie więźniów, których wcześniej się zamknęło. Jak wiemy, taka była do tej pory praktyka Łukaszenki – najpierw zamknąć do więzień, potem ich wypuścić, z czego Zachód był bardzo zadowolony. Widać było jednak, że powtarzał to już tyle razy, że teraz już to nie wystarczy. Od pewnego czasu było słychać głosy, że tym razem Łukaszenka do parlamentu wpuści opozycję. Oczywiście na Białorusi parlament jest organem kadłubowym, podobnym do tego, który był obecny w Polsce za czasów PRL. To dopuszczenie dwóch osób z opozycji do władzy nie daje większych możliwości. Owszem, będą miały legitymacje i możliwość „wetknięcia nosa” w sprawy parlamentu, a także szansę na sprawdzenie i zbadanie czegoś, być może również nagłośnienia jakiejś sprawy. Natomiast w praktyce sądzę, że to znaczenie będzie naprawdę niewielkie.

Czy możemy liczyć na to, że w przyszłości ta demokratyzacja Białorusi będzie się rozszerzać, czy też jest to wyłącznie chwilowy uśmiech Łukaszenki do Zachodu?

Póki nie zmieni się na Białorusi struktura władzy i struktura ekonomiczna, póki nie zmniejszy się poziom apatii w społeczeństwie, który jest obecnie ogromny, niestety nic specjalnego na Białorusi się nie wydarzy. Większość społeczeństwa niestety nie wierzy w jakąkolwiek możliwość zmiany na lepsze. Następne wybory dopiero za kilka lat. Nawet jeśli wówczas opozycja dostanie dodatkowe, powiedzmy, dwa miejsca, to i tak niewiele to zmieni. Wolne wybory to coś znacznie więcej niż to, co obserwujemy na Białorusi. W świetle tego wszystkiego zdecydowanie lepszą miarą dla demokratyzacji Białorusi i jej powrotu na jakąś cywilizowaną drogę jest stosunek władz białoruskich do niezależnych inicjatyw, inicjatyw kulturalnych. Dlatego, że to są rzeczy realnie istniejące. Natomiast to, czy do parlamentu „wstawi” się dwie osoby z opozycji, czy nawet 4, to i tak jest to znaczenie naprawdę znikome. To jest tylko gest. Natomiast jeśli na Białorusi przestanie się zakazywać działalności artystycznej wybitnych twórców i zaprzestanie się umieszczania ich na „czarnym spisie”, przez co nie mogą występować w żadnej sali w Mińsku, wtedy dopiero będziemy mogli mówić o demokratyzacji. To są sprawy poważne. Być może będzie to zmierzać w tym kierunku. I tego powinna domagać się Polska oraz cała Europa, to może „otworzyć” ten reżim. Każdy taki koncert, działalność niezależnej inicjatywy czy medium jest na wagę złota, bo ona ten kraj porusza i otwiera. Mniejsza o to, czy będzie to inicjatywa polityczna, historyczna czy artystyczna. Jest to i tak dużo ważniejsze niż ta dwójka „wpuszczona” do parlamentu.

Dziękuję za rozmowę.