Afrykanie z Algierii, Maroka i Tunezji od miesięcy szturmują bramy Niemiec - skutecznie. Do naszych zachodnich sąsiadów napłynęły ich już dziesiątki, jeżeli nie setki tysięcy. A wraz z nimi - przykro to powiedzieć - gwałty, kradzieże, włamania...

Nikt z nich nie ma szans na azyl, bo w ich krajach nie toczy się wojna. To wzorowi wprost imigranci ekonomiczni. Przyjeżdżają, żeby lepiej żyć - czasem w szarej strefie, czasem oficjalnie. Pomimo tego Niemcy nie potrafią wydalić ich ze swojego kraju i odesłać z powrotem do Afryki Północnej. Są bezradni. Skoro imigrant przekroczył niemiecką granicę, to wszystko wydaje się być skończone.

Wiadomo, że obecnie w Niemczech przebywa około 128 tysięcy migrantów z trzech wymienionych krajów, głównie z Maroka. Jak informowały niedawno także niemieckie media, w takich miastach jak Düsseldorf powstały sprawnie działające marokańskie gangi, które napadają w centrum miasta przechodniów. Mnożą się też doniesienia o powszechnym molestowaniu kobiet; rozbestwieni imigranci potrafią otaczać młode Niemki i obmacywać je w środkach komunikacji miejskiej, w parkach... Kobiety nie zgłaszają tego na policję, bo chcą być politycznie poprawne (tak! opisywał to niedawno tygodnik "Junge Freiheit").

 Spośród 74 tysięcy Marokańczyków jedynie 2765 powinno opuścić Niemcy, przy czym obecność 1600 z nich nawet oficjalnie się "toleruje", choć być jej nie powinno. Ale nic się nie dzjeje. Wydalono dosłownie KILKUDZIESIĘCIU.

To czyste wariactwo: Choć setki tysięcy bezrobotnych Afrykańczyków siedzą dziś bez żadnej potrzeby w Niemczech, nikt nie wyrzuca ich za drzwi. Państwo ich utrzymuje - a oni robią swoje. 

I to jest właśnie niemiecka polityka imigracyjna w praktyce. Pomaganie uchodźcom popieramy. Ale wmuszanie w Polaków przyjmowanie migrantów z Afryki, którzy wojny bynajmniej nie widzieli.... To może wymyślić tylko Angela Merkel!

bbb