Posłanka Joanna Schmidt najwidoczniej nadal nie rozumie, jak bardzo skandaliczne było przewiezienie na teren Sejmu lidera „Obywateli RP” w bagażniku swojego samochodu. Wciąż brnie usiłując tłumaczyć swoje zachowanie.
„To nie ma znaczenia, jak się znaleźli, kto ich wwiózł, czy wprowadził”
- stwierdziła Schmidt na antenie Polsat News i w ogóle nie przejmowała się faktem, że wydano wówczas uzasadnioną decyzję o wstrzymaniu wydawania przepustek w związku z zachowaniem protestujących.
Najwidoczniej posłanka ma też za nic choćby to, co podkreślali Urzędnicy Kancelarii w rozmowie z TVP.Info:
„[...] na takiej zasadzie do Sejmu można wwieźć wszystko. Nawet materiały wybuchowe”.
Komentując to zachowanie posłanki podkreślali, że są po prostu w szoku. Dla Schmidt wszystko to był tylko „symboliczny protest”. Stwierdzała:
„Chcieliśmy pokazać, że jest miejsce w Sejmie dla obywateli. To nie jest twierdza Kuchcińskiego, to nie jest folwark Kuchcińskiego”.
Na szczęście sprawą zajmuje się już warszawska policja, a były oficer CBŚP Jacek Wrona złożył do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Z kolei na antenie TVP Ingo młodszy inspektor Mariusz Ciarka, rzecznik Komendanta Głównego Policji podkreślał:
„Przeraża mnie, że niektóre osoby próbują bagatelizować ten incydent. Nie wolno tego bagatelizować. Pamiętajmy, że gmachy Sejmu i Senatu to są miejsca, w których przebywają najważniejsze osoby w Polsce”,
Rzecznik Komendanta Głównego Policji @MariuszCiarka w #Minęła8 – przeraża mnie to, że niektóre osoby próbują bagatelizować ten incydent#wieszwięcej pic.twitter.com/l0ebEkhs4K
— TVP Info 🇵🇱 (@tvp_info) 20 lipca 2018
dam/Polsat News,TVP.Info