Rząd uznał burki za "sprzeczne z charakterem miejsc publicznych". Koalicyjny rząd liberałów i chrześcijańskich demokratów może liczyć na poparcie antymuzułmańskiej i antyimigracyjnej ( również antypolskiej)  Partii na rzecz Wolności (PVV). "Burka utrudnia komunikację publiczną i przeczy zasadzie równości kobiet i mężczyzn" - stwierdza rządowy komunikat. Chociaż zakrywanie twarzy często uzasadnia się motywami religijnymi, "praktyka pokazuje, że tego typu odzież nie jest związana z islamem, ale z tradycjami regionalnymi i kulturowymi" - wyjaśnia.


Rozumiem w pewnym stopniu zakaz noszenia burek na lotniskach czy w metrze ze względu na zagrożenie atakiem  terrorystycznym. Jest to oczywiście ograniczenie wolności, jednak muzułmanie powinni za to dziękować swoim radykalnym  braciom w wierze, który działają przeciwko ich religii.  Jednak rządzącym nie chodzi wcale o kwestie bezpieczeństwa. Restrykcje mają nie dotyczyć samolotów oraz pasażerów oczekujących na holenderskich lotniskach na przesiadki. Chyba to tłumaczy o co chodzi w nowych przepisach. I na pewno nie są to kwestie bezpieczeństwa.  


Trudno zaprzeczyć, że zakaz ten uderza w wartości religijne, które wyznają muzułmanie. Nie można również oderwać decyzji władz holenderskich, belgijskich czy francuskich od powszechnej dziś laicyzacji i religiofobii. Holenderska koalicja liberałów, chadeków i quasi faszystów wykorzystała uprzedzenia wobec religijności urabianych przez radykalny laicyzm obywateli. Politycy nawet nie zaprzeczają zresztą, że ich decyzja może mieć podłoże antyreligijne.   Według rządu nawet jeśli zakaz uznany zostanie za ograniczenie wolności religijnej, jego wprowadzenie uzasadnia konieczność ochrony "charakteru i dobrych obyczajów życia publicznego w Holandii". Jeżeli politykom chodzi o takie obyczaje jak legalne palenie trawki, abortowanie dzieci, promocja hedonizmu i homoseksualnej dekadencji, to rzeczywiście jakikolwiek symbol religii, która sprzeciwia się libertynizmowi może być traktowany jako coś „obrzydliwego”. Zakaz noszenia burek w miejscach publicznych można porównać do zakazu budowy mineratów, które według religiofobów wydają za głośne dźwięki.  


Jeżeli godzimy się na to by radykalni laicyści  ateiści ( czyli głośna mniejszość) narzucali swoje poglądy muzułmanom, to musimy być gotowi na to, że w następnej kolejności zakażą eksponowania symboli religijnych chrześcijanom.  Dziś robi się to tylko z krzyżami w miejscach publicznych. Pamiętajmy jednak, że  dzwony kościelne również wydają głośne dzwięki. Jeżeli burka utrudnia "komunikację", to tak samo można potraktować krzyżyk na szyii, który może obrażać ateistów i utrudniać ich komunikację z innymi ludźmi. Powinniśmy sprzeciwiać się antyreligijnej nagonce. Umiarkowany islam jest nam bliższy niż radykalny laicyzm. 

 

Łukasz Adamski