Wśród podsumowań roku, których dokonują osoby publiczne, najbardziej zdołowały mnie słowa prof. Krzysztofa Rybińskiego, który kreśli na swoim blogu doprawdy nieciekawą wizję przyszłości.  „2012 rok może być przełomowy w wielu wymiarach. Może zakończyć funkcjonowanie pewnego modelu rozwoju opartego na corocznym wzroście długu, być może czeka nas dekada ograniczania zadłużenia. Może to być rok wzrostu napięcia geopolitycznego na miarę XXI wieku, na przykład pierwsze – “przypadkowe” – starcie w powietrzu i na morzu jednostek chińskich i amerykańskich. Na to nałożą się problemy 7-miliardowej ludzkości, gatunku który swoją liczebnością zaczął zagrażać równowadze na planecie Ziemia. Zatem zaczynajmy, osoby o słabych nerwach czytają na własną odpowiedzialność. Życzę wszystkim żeby te prognozy się nie sprawdziły” - pisze były wiceprezes Narodowego Banku Polskiego. Nie do końca zgadzam się z argumentem o tym, że ludzie zagrażają równowadze na Ziemi. Akurat w perspektywie wymierania narodów, przeludnienie raczej nam nie grozi. Jednak reszta wizji wydaje się być niebezpiecznie realistyczna.

 

Polska gospodarka z pewnością odczuje recesję, którą coraz trudniej będzie ukryć po Euro 2012, na którym polska reprezentacja dostanie bęcki od Rosjan i Czechów. Kompromitacja na własnych stadionach i tak nie spowoduje odejścia Laty i działaczy z PZPN, którzy będą tak samo czarować rzeczywistość jak zaklinacz deszczu Vincent Rostowski. Podejrzewam, że nawet bankructwo Węgier ( które media odpowiednio wykorzystają przeciwko Kaczyńskiemu) i Grecji nie ocuci zadłużających Polskę polityków PO. Za to możemy się spodziewać kolejnych monologów premiera u Tomasza Lisa i gładkich wystąpień celebrytów Sikorskiego i Arłukowicza w TVN24. Mimo zbliżającej się katastrofy usłużni żurnaliści i celebryci będą nadal przekonywać, że nie wolno krytykować premiera bo za murem czai się niedobry Kaczor i jego armia orków z Macierewiczem na czele. Niestety łatwowierni i emocjonalni Polacy będą nadał łykać medialną papkę i prędzej zaczną marzyć o alternatywie w postaci lewicowego księcia na czerwonym rumaku bądź o jakimś wybawicielu z PO, który zmiecie Tuska i zaprowadzi politykę miłości bez wypaczeń. Z Krakowskiego nie zniknie pewnie namiot Solidarnych, którzy przeżyją kolejne podziały a Stefan Niesiołowski zacznie nienawidzić sam siebie. Mesjasz lewicy z intelektualistami od Urbana i Piotrowskiego  zaproponuje legalizację kokainy dla przedszkolaków i wielożeństwo dla gejów, Waldemar Pawlak będzie udawał, że się sprzeciwia koalicjantowi a PiS znajdzie kolejnego kreta, którego publicznie wywali  ideowiec Adam Hofman. Nihil novi.  

 

Ciekawiej zapowiada natomiast się polityka na świecie. Ten rok przyniesie nam możliwą zmianę na fotelu prezydenta USA. Jeżeli Republikanie wystawią dobrego kandydata, którego zaakceptuje Tea Party, neokonserwatyści i religijna prawica, to Obama może pożegnać się z Białym Domem i zabrać swoją lewacką rewolucję do domu Jimmiego Cartera. Niestety dwaj najsilniejsi kandydaci prawicowi mają wiele wad, które mogą ich pozbawić szansy na prezydenturę. Natomiast z drugiej strony globu siła Putina będzie poważnie zagrożona. Rosjanie pokazują pierwszy raz od wielu lat, że zależy im na demokracji i mają dosyć rządów kolesi z KGB, którzy nie potrafią (jak to agenci-zadaniowcy) myśleć perspektywicznie. Czeka nas więc wiele informacji o tym, że policja bije rosyjską opozycję, co jednak znacząco nie wpłynie na życie Polaków. Poważniejszym problemem jest coraz bardziej dramatyczna sytuacja na Bliskim Wschodzie. Bandycki reżim w Iranie, który w przerwach między prześladowaniem chrześcijan chce zniszczyć Izrael może w przyszłym roku mieć bombę atomową. Jeżeli dodamy odsunięcie się od Europy Turcji, która groziła niedawno żydowskiemu państwu i niepewny los Tunezji, Egiptu czy Libii to widzimy, że kocioł na Bliskim Wchodzie znów się zaczyna gotować. Jeżeli Ameryka nie skorzysta z ostatniej szansy by spacyfikować wrogów naszej cywilizacji, to możemy obudzić na podczas III wojny światowej. Jednak nawet jeżeli USA z Izraelem nie rozprawią się z fanatycznym rządem w Iranie to i tak napięcie w rejonie świata, skąd i tak przyjdzie kiedyś apokalipsa, spowoduje wysokie ceny ropy. Już za kilka dni będziemy płacić 6 zł za litr ropy. W ciągu roku cena tego produktu skoczy do 7 zł za litr, tym samym powodując wielkie podwyżki żywności i innych dóbr materialnych. Przyszły rok z pewnością dowiedzie, że nie da się uratować Włoch, Węgier i Grecji a Unia Europejska jest już żywym trupem. Fatalna sytuacja na świecie odbije się na naszym kraju i dotknie naszych portfeli, które i tak zubożeją po podwyżce podatków.

 

Zanosi się więc na wewnętrzną emigrację Polaków, która pozwoli na odcięcie się od problemów, które tworzą nieodpowiedzialny politycy. Ja mam gdzie uciec jako kinoman. Na szczęście na ekrany naszych kin wchodzą perełki Tarantino, Scorsese, Polańskiego, Spielberga i Eastwooda więc jakoś ten ciężki okres przetrwam, czego i Państwu życzę. No, chyba, że Majowie mieli rację. Jednak wtedy trzeba wypatrywać Cusacka pędzącego amerykańską furą. Ktoś musi nas wpuścić na  nową arkę.  

 

Łukasz Adamski