Wczoraj National Georgrafic nadał przejmujący wywiad z Georgem W. Bushem, w którym prezydent opowiadał o dramatycznym dniu 11 września 2001 roku. Wywiad rzuca nowe światło na działania prezydenta w tym straszliwym czasie, które przeczą pamfletowemu obrazowi z filmów Michaela Morre’a i Olivera Stone’a. Nie można zapominać, że Bush w kampanii wyborczej w roku 2000 nie zajmował się niemal wcale polityką zagraniczną. Nawoływał nawet by skupić się na wewnętrznych problemach USA. 11 września zupełnie zmienił obraz jego prezydentury. Bush nie miał był drugim Rooseveltem czy nawet Reaganem. Jednak musiał się nim stać po tym jak terroryści wypowiedzieli w bezczelny sposób wojnę Ameryce. Nikt nie przygotował go do bycia „prezydentem wojny”.


Wszyscy znamy następstwa ataków z 11 wrześnie. Usprawiedliwiona wojna z Afganistanem, mętne powody ataku na Irak, przy pozostawieniu „przy życiu” groźnego Iranu, kontrowersyjny „Patriot act”, który niestety może ( nie musi!) być wykorzystywany w celach sprzecznych z duchem Ameryki. Z każdą decyzją prawicowej administracji można polemizować i zastanawiać się jakich metod należy użyć by terroryści nie wygrali z Amerykanami ( specyficznym narodem, który nigdy wcześniej  nie został realnie  zaatakowany na swojej ziemi) wojny psychologicznej.  Jutro debiutuje zresztą na naszym rynku autobiografia Busha, w której mierzy się on ze swoimi decyzjami po 11/09. Jedną z nich była decyzja o wzmocnionych technikach przesłuchań, o której napisał w swoich wspomnieniach „W moim czasie”  jego zastępca. Jej fragmenty  cytuje dziś "Polska The Times”.


Cheney zauważa, że  wzmocnione środki przesłuchania" zatrzymanego w Pakistanie w marcu 2002 r. dowódcy Al-Kaidy Abu Zubajdy pozwoliły uzyskać informacje o planowanym uderzeniu w cele w Londynie porwanych samolotów cywilnych. Dowodem na potwierdzenia tej tezy była reakcja premiera Tonego Blaira, który rozkazał w lutym 2003 r. lekkim czołgom pilnowanie lotniska Heathrow, narażając się zresztą na szeroką krytykę za „przesadną” reakcję na domniemane doniesienia o planowanym ataku terrorystycznym. Cheney ujawnił również, że dzięki metodom stosowanym przez CIA, (choć tego nie przyznaje, ale tajemnicą poliszynela jest, że chodzi o więzienia na Warmii i Mazurach), zamach nie doszedł do skutku. Wszystko  dzięki złamaniu terrorysty Abu Zubajdy.



- Chociaż niechętnie, ale jednak przekazał ów Zubajda bardzo pożyteczne informacje, i na dodatek zrobił to bardzo szybko. Ujawnił na przykład to, że mózgiem zamachów z 11 września 2001 r. był Chalid Szejk Mohammed. Potem jednak przestał przekazywać informacje, wskutek czego CIA przekonana, że terrorysta ma wiedzę pozwalającą na potencjalne ocalenie tysięcy ludzi, zwróciła się do Departamentu Stanu i Białego Domu z pytaniem, czy może pójść jeszcze dalej w przesłuchiwaniu jego i innych ważnych więźniów - czytamy w "W moim czasie". Wiele osób uważa również, że złapanie Bin Ladena było możliwe dzięki takim metodom przesłuchania.



CIA przedstawiło listę kontrowersyjnych  technik przesłuchań, włączając w to m.in. waterboarding, czyli symulowanie topienia więźniów przez wlewanie im do ust wody po przywiązaniu do deski głową w dół, szczucie psami, symulowanie egzekucji czy puszczanie głośnej popowej muzyki.  W rzeczywistości te metody miały raczej przestraszyć terrorystów niż ich w jakiś szczególny sposób skrzywdzić ich fizycznie.  Oczywiście te metody walki z terroryzmem są niezwykle kontrowersyjne i muszą wzbudzać sprzeciw. Każdy wrażliwy człowiek, szczególnie chrześcijanin, powinien sprzeciwiać się jakimkolwiek torturom stosowanym wobec bliźniego. Odrazę u osoby wierzącej w słowa Jezusa o przebaczeniu i nadstawieniu drugiego policzka musi wzbudzać również kara śmierci i jakakolwiek wojna, podczas której zawsze dochodzi do zbrodni i morderstwa. Niestety do wojen dochodzi i chrześcijanie muszą na nich zabijać w obronie własnych rodzin, domów, wolności i życia.  Zarówno na piaskach Iwo Jimy, Normandii, wzniesieniach Monte Cassino, Bitwie Warszawskiej czy podczas walk w Powstaniu Warszawskim  dochodziło do zbrodni i makabrycznych wyborów. Również AK dokonywala egzekucji na wrogach naszego narodu. Takie są reguły wojny i jej demony. Wojna z terroryzmem ma inne reguły niż wszystkie, z którymi mieliśmy do czynienia z poprzednich latach. Dlatego niestety trzeba czasami wejść na pole wroga i walczyć jego metodami.


Jak można walczyć z ukrytym wrogiem, który nie staje na otwartym froncie? Jak walczyć z wrogiem, którego nie widać? Jakimi metodami pokonać kogoś, kto łamie wszelkie zasady i używa niewinnych cywili jako pocisków. „Nie zgadzam się na używanie słowa tortury. To są rozszerzone metody przesłuchań. Nie chodzi tu o tortury, czyli zadawanie bólu, by ofiara mówiła rzeczy, których inaczej by nie powiedziała, ale o zastraszenie. Wydaje mi się, że ich stosowanie jest dopuszczalne. Terroryści wypowiedzieli Zachodowi, naszej kulturze chrześcijańskiej, wojnę. A na wojnie robi się różne rzeczy, których normalnie się nie robi. Żeby oszczędzać życie ludzkie, żeby bronić się, trzeba takie rzeczy robić, niestety” - zauważył w wywiadzie dla „Wprost” wybitny historyk i doradca prezydenta Reagana, Richard Pipes. Trudno się z nim nie zgodzić.  Czy naprawdę mamy prawo ryzykować życie kilku tysięcy ludzi i pozwalać na zburzenie życia ich rodzin w imię słusznych i szlachetnych zasad, które umożliwiają działanie wrogowi?  Nawet podczas ulicznej walki policjant nie  zawsze może oddać strzał ostrzegawczy.  Wiem, że zaraz spadnie na mnie lawina oskarżeń na forum. Jednak zastanówcie się drodzy czytelnicy- co byście zrobili, gdyby terrorysta miał informacje o bombie, która za kilka godzin zabija wasze dziecko, rodziców czy braci? Naprawdę nie ratowaliście by ich życia za wszelką cenę?


Myślę, że kiedyś historia inaczej oceni zarówno Georga W. Busha, jego administracje jak i ich sojuszników w wojnie z terroryzmem. Mam nadzieję, że świat odda również hołd wszystkim ( również polskim żołnierzom), którzy oddali życie w tej „ bezsensownej i nie naszej wojnie”, jak starają się przekonać naiwniacy i pięknoduchy.  To jest nasza wojna i nasza cywilizacja, którą mamy obowiązek bronić. Mój pogląd nie wynika z mojej sympatii dla neokonserwatyzmu, co sugeruje prof. Jacek Bartyzel pisząc, że Fronda to neokonie, ale zwykłej troski o nasze wartości, którym 10 lat  temu wypowiedziano wojnę.  


Łukasz Adamski