Od 20 lat rządzący Gdańskiem Paweł Adamowicz zadeklarował, że nie posłucha apelu byłego prezydenta Polski Lecha Wałęsy. Wałęsa wezwał Adamowicza do rezygnacji z ubiegania się o piątą kadencję w stolicy Pomorza i podporządkowanie się kierownictwu Platformy Obywatelskiej, która zyczy sobie innego kandydata.


,,Apeluję do mojego przyjaciela Adamowicza, aby podporządkował się decyzjom partii, która go wspierała. Niech nie robi rozłamu. Jako pierwszy mówiłem, że nie powinno być więcej niż dwie kadencje. Dwie kadencje i do domu'' - mówił Wałęsa.


Adamowicz twardo broni jednak swoich wcześniejszych zamiarów i brnie w walkę, która musi zakończyć się jego klęską. ,,Będę kandydować, nie zrezygnuję. Nie mogę zawieść zaufania gdańszczan. W październiku podczas wyborów poddam się weryfikacji'' - powiedział Adamowicz w rozmowie z Onetem.

A zatem przesądzone! Wbrew Wałęsie, a przede wszystkim wbrew Platformie Obywatelskiej, Adamowicz stanie w szrankach. Ciekawe, co zrobi Platforma - z bólem zaakceptuje jego kandydaturę i nie wystawi kontrkandydata czy też pójdzie na starcie i rzuci przeciwko Adamowiczowi Jarosława Wałęsę lub Agnieszkę Pomaskę? Na to tylko czeka Prawo i Sprawiedliwość.

mod/onet, fronda.pl