Tomasz Wandas, Fronda.pl: Prawicowi eksperci i komentatorzy są zgodni co do tego, że chyba każdy Polak chce domagać się reparacji od Niemców za zniszczenia dokonane podczas II wojny światowej. Jednak nie wszyscy podzielają ten pogląd. Dlaczego Pana zdaniem część ludzi jest przeciwna pomysłowi?

Adam Sosnowski, redaktor prowadzący miesięcznika „Wpis”: Trzeba sobie zadać pytanie, kto jest przeciwko temu, aby Polska otrzymała te reperacje. Czy przeciwni są żołnierze AK, albo ich potomkowie? Czy przeciwne są miliony Polaków, którzy podczas II wojny światowej stracili bliskich? Czy przeciwni są ci, którzy czują, że pluje im się w twarz, gdy niemieckie media piszą o „polskich obozach”? Czy przeciwny jestem ja, którego dziadek przez wiele lat w lasach toczył walkę partyzancką i uczestniczył w Powstaniu Warszawskim? Oczywiście, że nie. Przeciwni są ci, którzy od strony niemieckiej czerpią korzyści, najczęściej finansowe, albo po prostu chcą się przypodobać niemieckiemu hegemonowi, o którym mówił będąc jeszcze ministrem Radosław Sikorski. Skoro Tomasz Lis pobiera pensję od niemieckiego pracodawcy, to czy on może wesprzeć patriotyczne i propolskie postulaty o reperacjach? Nie może. Proszę zwrócić uwagę, że przed zaborami było podobnie, choć wtedy bardziej aktywna była strona rosyjska i przekupywała wpływowych Polaków, aby poprzez manipulację opinii publicznej osiągnąć swoje cele. Warto jednak pamiętać, że naród tego nie łyknął i tej zdrady nie zapomniał. Wielu tych Polaków, którzy Polakami byli tylko z nazwy, zostało pod koniec XVIII w. powieszonych przez wzburzony lud, co zresztą Jarosław Marek Rymkiewicz mistrzowsko opisuje w swojej książce „Wieszanie”. Polski naród nie toleruje zdrady.

Pojawiają się opinie, że Niemcy i tak tego poważnie nie potraktują, czy faktycznie?

Niemcy przede wszystkim są zaskoczeni, że polska strona wystąpiła z tymi żądaniami. Dla nich rozdział II wojny światowej już jest zamknięty. Prof. Andrzej Nowak w najnowszym miesięczniku „Wpis” doskonale analizuje, że Niemcy teraz prowadzą wyścig o to, kto najlepiej rozliczy się za zbrodnie II wojny światowej, w czym Niemcy oczywiście uważają się za najlepszych, a inni – przede wszystkim Polacy – powinni się uczyć tej umiejętności od Niemców, bo jak wiemy niemiecka narracja historyczna zakłada, że Polska w pewnym stopniu jest odpowiedzialna za Holocaust. Jest to kolejny przykład pychy niemieckiej, która nota bene wynika z fundamentu protestanckiego będącego decydującym czynnikiem mentalności niemieckiej. Dlatego też Bawarczycy znacznie się różnią od rządzącej w Berlinie „elity”. Ta niemiecka pycha mówi, że Niemcy najlepiej z wszystkich rozliczyli się z II wojny światowej i dlatego nic nikomu nie będą płacić. To jest pytanie do prawnika, ale szczerze wątpię, że Niemcy dadzą nam chociażby złotówkę, gdyż oznaczałoby to jednoznacznie przyznanie się do winy, a do tego Berlin nie jest gotowy i już nigdy nie będzie. Te sprawy należało z całą mocą egzekwować tuż po wojnie, ale z powodów oczywistych było to niemożliwe. Ale przez kilka lat po 1945 r. sumienie gryzło Niemców na tyle mocno, że takie rozmowy były realne.

Jak natomiast sytuacja wygląda w chwili obecnej?

Dzisiaj sytuacja jest zgoła inna i Niemcy w tej kwestii się nie ugną. Nie oznacza to jednak, że strona polska powinna zaniechać swoich starań, gdyż są to działania w zgodzie z prawdą historyczną, a więc wartością, której się na da wyrazić w żadnej walucie. Ponadto może dzięki tym polskim wymaganiom uda się ugrać coś na innym polu. W polityce, a szczególnie w rozmowie z Niemcami, osiąga się swoje cele twardą grą. Polityków, którzy się cieszą jak się ich poklepie po ramieniu, Niemcy traktują jak psy. Niemcy w wymiarze społecznym i politycznym tak czy inaczej nami gardzą, co oczywiście nie oznacza, że każdy Niemiec nienawidzi każdego Polaka i vice versa. Mówię tutaj o pewnym stopniu ogólności, który jest nieunikniony, gdy się mówi o społeczeństwach czy narodach. Przykłady indywidualne niczego bowiem nie zmieniają w ogólnych trendach. W swoich badaniach zajmuje się pytaniem, w jaki sposób Niemcy postrzegają nas w literaturze i są pewne obrazy, które się bardzo często powtarzają. Polak to alkoholik, awanturnik i złodziej, który nie potrafi niczym zarządzać i dlatego byłoby lepiej, gdyby się poddał niemieckiemu nadzorowi. To wyobrażenie jest głęboko zakorzenione w mentalności niemieckiej od 1848 r., kiedy zaczął się tworzyć naród niemiecki z dominującym wpływem Prus, które z kolei historycznie Polski się bały. Stąd obraz Niemca powstawał w opozycji do obrazu Polaka.

Jaki to obraz?

Niemiec jest porządny, a Polak szuka awantur. Niemiec jest schludny, a Polak brudny. Niemiec jest zdyscyplinowany, a Polak preferuje wolność indywidualną. Niemiec to protestant, a Polak to katolik. Tych przeciwstawień jest bardzo dużo i są one fascynującym obszarem badań, gdyż pozwalają zrozumieć, dlaczego dialog z Niemcami dla nas jest tak trudny i odwrotnie. Jest to konieczne i bardzo ważne, bo równocześnie trzeba dodać, że nasze stosunki nie zawsze były złe. Mimo zaborów w pierwszej połowie XIX w. Niemcy w sensie obywateli z podziwem patrzyli na Polaków i powstawały pieśni na naszą cześć, tzw. Polenlieder. Podobnie owocnie w baroku układała się współpraca na poziomie kultury między naszymi narodami. Andreas Gryphius, najważniejszy niemiecki poeta doby baroku, napisał na przykład ważny i bardzo pozytywny dramat o Piastach, których wprost uwielbiał. To pokazuje, że współpraca między Polską a Niemcami jest nie tylko możliwa, ale także potrzebna i pożądana, pod warunkiem, że będzie się ona odbywać na prawdzie i partnerstwie. A jeżeli będziemy się tego domagać to Niemcy okażą nam szacunek, bez którego współpraca jest niemożliwa.

Dziękuję za rozmowę.