Walka o nikab na Zachodzie jest tak absurdalna, jak walka o nudyzm w świecie muzułmańskim.

Ticino, włoskojęzyczny szwajcarski kanton zakazał noszenia nikabu – zasłaniającej twarz chusty noszonej przez niektóre muzułmanki. Ruch ten jest skutkiem referendum z 2013 roku, w którym 23% społeczeństwa tego kantonu opowiedziało się za wprowadzeniem zakazu. Islamskie zasłony twarzy są przedmiotem konrowersji od 2010 roku, kiedy Francja pierwsza wprowadziła podobny zakaz.

Ewolucja nikabu ma swój początek na Bliskim Wschodzie. Z czasem dotarł do innych części świata wszędzie wzbudzając kontrowersje, które nie cichną do dziś. Nikab nie zalicza się do dress codu, ale jest narzędziem ukrywania tożsamości. Próby ochrony nikabu pod pretekstem wolności wyboru są nie tylko złe, ale też nieszczere.

Moje doświadczenie z nikabem zaczęło się, kiedy studiowałam medycynę w Kairze. Jedna z moich koleżanek z liceum zaczęła zasłaniać twarz. Zmieniła nie tylko ubiór, ale też zachowanie. Wesoła, inteligentna i czarująca dziewczyna zaczęła pogardzać resztą społeczeństwa nazywając innych niewiernymi i złymi muzułmanami. Twierdziła, że zatarcie tożsamości kobiet jest drogą do „prawdziwego islamu”. Wielokrotnie dyskutowałyśmy na ten temat, jednak żadne argumenty do niej nie trafiały. Jej zdaniem pokazywanie twarzy jest co najwyżej dopuszczalne, ale nie jest „najlepszą praktyką”, jak to ujęła. Podpierała się wersetem z Koranu, w którym radzi się żonom Mahometa. żeby „nie pokazywały twarzy, by ukryć swoją tożsamość i tym samym uniknąć ataków wrogów islamu”.

Takie dosłowne zrozumienie Koranu było dla mnie szokujące i niepokojące. W ten sposób nie tylko ignoruje się rozkazy czasu wojny, ale również podkreśla, że celem nikabu jest ukrycie tożsamości, a nie styl życia. Historia mojej znajomej była niemiłym wstępem do działań rozmaitych salafickich ugrupowań, które licznie pojawiły się w Egipcie w latach 80’ XX wieku. Za rządów Mubaraka przymykano oko na pranie mózgu, które te fundowały społeczeństwu. Co gorsza, nie było dla nich żadnej alternatywy ani przeciwwagi.

Takie intelektualne tchórzostwo było powszechne wśród władz i elit Egiptu. Woleli pójść na łatwiznę ignorując salafizm, a potem dziwili się, kiedy w 2012 roku salafici uzyskali 20% miejsc w parlamencie. Ostatnio jednak rektor Uniwersytetu w Kairze, Gaber Nassar, zakazał pracownicom uczelni i szpitala noszenia nikabu. Jego decyzja została potwierdzona nakazem sądowym. Nassar jako pierwszy intelektualista wskazał na problem, jaki generuje nikab – ukrywanie tożsamości.

Wielu muzułmanów broni wolności wyboru kobiet i twierdzi, że ten zakaz godzi w prawo do samodzielnego wyboru stroju. Tym samym zupełnie ignorują kwestię tożsamości, na którą powołują się zwolennicy nikabu. Nikab – niezależnie od jego koloru – nosi się dla ukrycia tożsamości. Noszące go kobiety postępują samolubnie, ponieważ z jednej strony chcą tę tożsamość ukryć, a jednocześnie chcą cieszyć się takimi samymi wolnościami jak te kobiety, które są gotowe ją ujawnić.

Czy tak się da? Czy uda im się chować i zarazem cieszyć wolnością? Oczywiście, że nie. Nie w czasach terroryzmu i ciągłych kontroli. Może jest to w porządku w Jemenie albo w Arabii Saudyjskiej, gdzie kontrola nad kobietami jest filarem społeczeństwa. Akceptacja tej praktyki bądź bunt przeciw niej leżą w gestii każdej mieszkanki Arabii, Jemenu czy też jakiegokoliwek kraju muzułmańskiego. Gdy jednak taka kobieta postanawia wyemigrować do kraju, gdzie potwierdza się tożsamość obywateli, powinna porzucić nikab. Z jakiej racji dany kraj miałby zatrudnić armię policjantek, które mogłyby sprawdzać tożsamość muzułmanek w przestrzeni publicznej – w galeriach handlowych, pociągach i na lotniskach – nie urażając ich uczuć? Byłoby to nie tylko zbyt wiele – to było by naprawdę oburzające.

Co więcej, niepokojące jest to, jak ochoczo muzułmanie bronią nikabu. Wkładają tym samym broń w ręce islamofobów. Obrona praktyki stosowanej przez najbardziej opresyjne islamskie reżimy potwierdza tylko (podobnie jak radykalne organizacje pokroju ISIS), że wszyscy muzułmanie to skostniali dewoci przeciwni integracji z Zachodem.

Walka o nikab na Zachodzie jest tak absurdalna jak walka o nudyzm w świecie muzułmańskim. Czy moglibyśmy sobie wyobrazić, że ludzie z Zachodu walczą o swoje prawo do nagiego pochodu przez islamskie miasta? Dlaczego więc żądamy od nich, żeby ustąpili naszym kulturowo uwarunkowanym preferencjom na własnym terenie? W gruncie rzeczy nikabu nie da się uznać za kulturową prefencję, jest co najwyżej kulturowym ciemnogrodem.

Zakaz noszenia nikabu nie jest zamachem na wolność kobiet, lecz jest wyrazem poszanowania dla wyboru noszących go kobiet, którym jest ukrywanie swojej tożsamości. Zasada jest prosta: jeśli kobieta nie chce ujawniać swojej tożsamości, świadomie dokonała wyboru, że chce ukrywać się przed społeczeństwem. Jest to do zaakceptowania; nie można jednak zaakceptować żądania od innych, a w szczególności od ludzi nie wyznających islamu, żeby porzucili swoje zwyczaje i dali im wolność, którą one same właśnie wcześniej odrzuciły.

Nervana Mahmoud/euroislam.pl