W niedzielę 22 października abp Marek Jędraszewski przewodniczył uroczystej sumie odpustowej w Sanktuarium św. Jana Pawła II na Białych Morzach.

W czasie wygłoszonej homilii rozważał posługę św. Jana Pawła II w świetle słów Ewangelii św. Mateusza. Był to fragment opisujący sytuację, kiedy faryzeusze i zwolennicy Heroda dopytywali, czy chrześcijanie powinni płacić podatek. Wtedy Jezus poprosił, aby przynieśli mu monetę podatkową, a kiedy zapytał, czyj tam jest obraz, odpowiedzieli: „Cezara" i usłyszeli odpowiedź: „Oddajcie więc Cezarowi, co należy do Cezara, a Bogu to co należy do Boga".


- Dla słuchaczy Chrystusa, którzy byli ludźmi wierzącymi w jedynego Boga, nie ulegało żadnej wątpliwości, że Bogu trzeba oddać to, co się Jemu należy - najwyższą cześć, a jednocześnie uznać pewien porządek polityczny i prawny. W tym także konieczność płacenia podatków, więc odeszli od Chrystusa rozczarowani tym, że prowokacja się nie udała - nauczał.


Metropolita krakowski zauważył jednak, że odpowiedź Jezusa miała zupełnie inny wydźwięk dla pogan, a zwłaszcza dla obywateli ówczesnego Imperium Rzymskiego. Jak wyjaśnił, właśnie w tamtych czasach cezarowie nakazywali odnosić się do siebie poprzez tytuł „boski" i uważali się za synów Boga, a co za tym idzie - domagali się oddawania sobie czci przynależnej Bogu.


- Oddawać cezarom boską cześć sprowadzało się wtedy do prostego i wydawałoby się niewinnego gestu - aby pod pomnikami cezarów składać kadzielną ofiarę, rzucając choćby jedno ziarenko kadzidła. Ale chrześcijanie mówili: „Nie! Jeden jest Bóg i Jemu tylko należy oddawać najwyższą cześć". I za to „nie" płacili własnym życiem - przypomniał.


Metropolita opowiadał o trzech pierwszych wiekach chrześcijaństwa, które były naznaczone pasmem coraz bardziej okrutnych prześladowań. I kiedy te represje były coraz bardziej okrutne i powszechne, wydawało się, że to już koniec chrześcijaństwa. Abp Jędraszewski nawiązał jednak do wydarzenia, które zmieniło tę smutną perspektywę.


Przybliżył swoim słuchaczom wydarzenia z roku 312, kiedy dwóch wielkich pretendentów do panowania na cesarskim tronie - Maksencjusz i Konstantyn, wystąpiło do śmiertelnych zmagań w okolicach Rzymu. Konstantyn dysponował mniej licznym wojskiem i miał wszelkie powody do obaw o wynik tej bitwy. - Nieoczekiwanie ujrzał na niebie znak krzyża, a pod nim napis: „W tym znaku zwyciężysz". Konstantyn widząc w tym nadzwyczajnym zjawisku interwencję samego Boga chrześcijan, kazał ze sztandarów swojego wojska usunąć orły legionów, a w ich miejsce ustawić krzyże. I zwyciężył - mówił.


Jak dodał, właśnie to sprawiło, że rok później ogłosił edykt, na mocy którego chrześcijanie wreszcie mogli wyjść z katakumb i tym samym skończyły się prześladowania. Metropolita odwołując się do tych doświadczeń pierwotnego Kościoła chciał nawiązać również do tego, co wydarzyło się na Placu św. Piotra 39 lat temu - 22 października 1978 roku.


Właśnie wtedy nowy papież, wobec tłumu ludzi zebranych na placu, z wielkim przekonaniem i siłą mówił: „Nie bójcie się otworzyć drzwi Chrystusowi. Otwórzcie je na oścież, otwórzcie na oścież drzwi systemów politycznych, społecznych i ekonomicznych. Otwórzcie dla Chrystusa drzwi waszych serc, bo tylko Chrystus wie, co w sercu człowieka się kryje".


Metropolita krakowski zaznaczył, że był to bardzo odważny gest, ponieważ wtedy świat był podzielony na dwie części żelazną kurtyną, a wiele państw znajdowało się pod wpływem marksistowskiej, ateistycznej ideologii. - To było wołanie, a jednocześnie prośba - bardzo pokorna z jednej strony, a z drugiej bardzo stanowcza i jednoznaczna. Następnego dnia - pamiętam to dobrze - w ilustrowanych tygodnikach liberalnych pojawiło się m.in. stwierdzenie: „jakiż potężny głos ma ten Kościół milczenia". Bo tak określano wówczas te wszystkie kościoły, które znajdowały się na wschód od Łaby. Kościoły zmuszone do milczenia, którym nie wolno było wychodzić na zewnątrz z ich programami społecznymi, z ich najbardziej podstawowym głoszeniem chrystusowej Ewangelii - wspominał.


Przypomniał też znaczący - zdaniem metropolity - gest, jaki wykonał wtedy Jan Paweł II. - Pamiętam jak kończyła się ta Msza św. Nie było jeszcze barier bezpieczeństwa między papieżem a ludźmi, nie było jeszcze zamachu, mógł się zbliżyć od ołtarza podchodząc do pierwszych szeregów ludzi zgromadzonych na Placu św. Piotra. I wielokrotnie do góry podnosił swój pastorał w kształcie krzyża jakby chciał wskazać zebranym ludziom, ale także światu, który oglądał transmisję poprzez telewizję, na to samo, co przed wiekami ujrzał cesarz Konstantyn Wielki - opowiadał.


Dodał, że Ojciec Święty musiał zapłacić także własną krwią za to świadectwo o krzyżu Chrystusa, kiedy 13 maja 1981 r. miał miejsce zamach na jego życie. - Był głęboko przekonany, że przeżył dzięki cudowi, nadzwyczajnej interwencji za przyczyną Matki Bożej Fatimskiej. Powstał, wrócił do zdrowia i sił i z taką samą energią jak poprzednio na wszystkich areopagach świata, wszędzie tam, gdzie przyszło mu pełnić rolę Piotra naszych czasów, głosił prawdę o Chrystusie, Odkupicielu człowieka - tłumaczył.


Zauważył, że to właśnie dzięki tej cudownej interwencji, Jan Paweł II doczekał chwili, w której runął Mur Berliński, a Europa odeszła od podziałów, których źródłem były pakty w Jałcie z 1945 roku. - Ale pamiętamy także, jaką batalię prowadził w drugiej połowie lat 90-tych i na początku XXI wieku, aby Europa, która jednoczyła się i powiększała, w swojej konstytucji umieściła imię Boga. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że jeżeli Europa odwróci się od Boga i nie będzie chciała przyjmować Chrystusowej Ewangelii, to zostanie dotknięta wielkim kryzysem, prowadzącym do destrukcji. I jak wiemy, tak się dzieje - ocenił arcybiskup.


Stwierdził przy tym, że coraz bardziej powszechnym dogmatem współczesnej Europy jest życie tak, jakby Boga nie było. - Jest oczywiście porządek świecki także polityczny, ale przede wszystkim jest Pan Bóg - Stwórca nieba i ziemi, który tak nas umiłował, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne. Tę prawdę Kościół musi głosić, czy się to komuś podoba czy nie. I musi głosić także za cenę cierpień, niekiedy męczeństwa jej córek i synów - podkreślał.


Na zakończenie abp Jędraszewski dziękował Bogu za wielki pontyfikat Jana Pawła II, który rozpoczął się dokładnie 39 lat temu, za jego jednoznaczną postawę, za jego modlitwę za świat i jego cierpienia ofiarowane Bogu za to, aby świat uznał Chrystusa - Odkupiciela człowieka. Prosił jednocześnie, aby Jan Paweł II wstawiał się za światem, Europą i Polską po to, aby wszyscy - zarówno tzw. „wielcy tego świata", jak i ci najbardziej pokorni, każdego dnia otwierali swoje serca dla Chrystusa.

Paulina Smoroń | Archidiecezja Krakowska

 

Tekst homilii:

Abp Marek Jędraszewski
Homilia Mszy Świętej, podczas której Nuncjusz Apostolski Salvatore Pennacchio nałożył paliusz metropolicie krakowskiemu, Kraków, 22 października 2017

„Ludzie bezdomni w swych mieszkaniach zamieszkują na nowo Ziemię przez Krzyż”. Brzmi to jak paradoks: w swoim własnym mieszkaniu można być człowiekiem bezdomnym. Można mieszkać i nie mieć domu. Natomiast wszystko się zmienia w chwili, kiedy miasta i znajdujące się w nich domy swój sens zaczynają czerpać – „jak wodę” – z Chrystusowego Krzyża. On staje się dla nich „studnią Jakuba”, a zamieszkujący je człowiek – „rozkwita”. „Przypadkowe jest każde miasto, lecz stąd ono czerpie swój sens – czerpie jak wodę. Krzyż stał się nam studnią Jakuba”.

Te przemyślenia znajdujemy w poemacie Karola Wojtyły Wędrówki do miejsc świętych. Rodziły się one jesienią 1964 roku, kiedy w miesiąc od otrzymania z rąk papieża Pawła VI paliusza metropolita krakowski udał się z pielgrzymką do Ojczyzny Jezusa. Było to jego pielgrzymowanie „do tożsamości”. Do pełni prawdy o sobie – o sobie jako o uczniu Chrystusa i równocześnie jako o pasterzu. Dwa lata wcześniej, gdy po raz pierwszy zasiadł na ławie Soboru Watykańskiego II, napisał w poemacie Kościół, że „Krzyż jest pastwiskiem”. Będąc w Bazylice Grobu Pańskiego, dotykając pocałunkiem skały Kalwarii, wzbogacał w sobie jego rozumienie: „Krzyż jest studnią Jakuba”. Jeden i drugi obraz łączył z nałożonym na swe ramiona paliuszem.

Wiedział przecież doskonale: paliusz, utkany z wełny owieczek i nakładany na ramiona metropolity, symbolizuje troskę pasterza, który – na wzór Chrystusa – ma być dobrym pasterzem wobec powierzonej sobie owczarni. Ma ją chronić przed niebezpieczeństwami i umacniać. Owce słabe ma brać na swoje ramiona i nieść na bezpieczne, zielone pastwiska, do źródeł wody żywej. Ma się troszczyć o każdą owcę, zwłaszcza o tę najmniejszą i najsłabszą, której bezbronnością się wzruszył, także o tę, którą odnalazł po długim czasie bolesnych poszukiwań i którą właśnie dlatego tak bardzo pokochał. Pasterz ma ją nieść na swych ramionach i kochać w takim świecie, jaki jest, i pośród okoliczności, jakie wyznaczył mu czas. Swą posługę pasterską wypełnia pośród zmagań, zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych, wobec których postawił go Bóg. Kształt paliusza i wyszyte na wełnianej tkaninie krzyże mówią o gotowości pasterza do złożenia za owce także ofiary najwyższej, ofiary swego życia.

Rozważania arcybiskupa Karola Wojtyły z podróży do Ziemi Świętej są rodzajem duchowej wędrówki. Wędrówki, która wiązała go jeszcze bardziej z Chrystusem i która jednocześnie pozwalała mu tym wyraźniej widzieć swe zadania jako pasterza, przeznaczonego na to, aby na swych ramionach dźwigać odnalezione dla Chrystusa owce, aby wobec nich wyznawać swoją wiarę w Chrystusa, aby dla nich znosić cierpienia i prześladowania, aby za nie i razem z nimi się modlić.

A szukać i odnajdywać je trzeba nawet na „ziemi, [o której] trudno powiedzieć «jesteś piękna»”. W duchowej rozmowie-modlitwie nowy metropolita krakowski mówił do Chrystusa: „Nie sposób tu żyć. (…) [A jednak] właśnie tutaj przyszedłeś. (…) Obojętne było miejsce. Wszędzie szukasz ludzi”. Mówił o Pustyni Judzkiej, ale też zapewne o każdej pustyni w życiu człowieka, o każdym skrawku ziemi – także polskiej – gdzie nie chce się słyszeć Dobrej Nowiny o Pasterzu, który miłuje swe owce i który z tej miłości oddaje za nie swe życie.

Jednakże właśnie dlatego, że Syn Boży stał się Człowiekiem, aby w poszukiwaniu zagubionych owiec mógł stąpać po ziemi, by także mógł dzielić los owiec, Palestyna stała się prawdziwie Ziemią Świętą. Ziemią, która poprzez swoją wyjątkowość staje się błogosławionym dziedzictwem każdego pielgrzyma. Metropolita krakowski żarliwie wyznawał w swym poemacie: „Ach, miejsce ziemi, miejsce ziemi świętej – jakimże miejscem jesteś we mnie!  Dlatego właśnie nie mogę po tobie stąpać, muszę klęknąć. Przez to dzisiaj potwierdzam, że byłoś miejscem spotkania. Przyklękam – przez to wyciskam na tobie pieczęć. Zostaniesz tutaj z moją pieczęcią – zostaniesz, zostaniesz – a ja zabiorę ciebie i przeobrażę w sobie na miejsce nowego świadectwa. Odchodzę jako świadek, który świadczy”.

Świadczył. Świadczył i szukał. Szukał ludzi, owiec zagubionych, by prowadzić je na pastwisko Chrystusowego Krzyża. Szukał zwłaszcza na modlitwie. Ileż o tym mogłyby powiedzieć tak często nawiedzane przez niego kalwaryjskie dróżki! Przemierzał je samotnie, przemierzał je wraz z innymi pielgrzymami. Na nich zgłębiał tę prawdę o Krzyżu, którą odkrył w Jerozolimie. Bo to dzięki Krzyżowi bezdomni dotąd ludzie zamieszkują ziemię na nowo. Przestaje być ona dla nich pustynią, staje się miejscem spotkania i rozkwitu. Klęcząc u stóp jerozolimskiego Krzyża, arcybiskup krakowski mówił w głębi swej duszy: „Miejsce moje jest w Tobie. Twoje miejsce jest we mnie. Jest to wszakże miejsce wszystkich ludzi. A przecież nie jestem na nim pomniejszony przez wszystkich. Jestem bardziej sam (…): jestem sam na sam. I zarazem jestem przez wszystkich pomnożony w Krzyżu, który na tym miejscu stał. To pomnożenie – a nie-pomniejszenie – pozostaje tajemnicą: Krzyż idzie pod prąd”.

Drodzy Siostry i Bracia!

Jesienią 1964 roku arcybiskup Karol Wojtyła po raz pierwszy otrzymał paliusz, znak pasterskiej troski i zarazem łączności metropolity krakowskiego ze Stolicą Apostolską. Czternaście lat później, 22 października 1978 roku, na jego ramiona ponownie został nałożony paliusz: paliusz Biskupa Rzymu. Przeżywamy dzisiaj trzydziestą dziewiątą rocznicę Mszy świętej inaugurującej pontyfikat św. Jana Pawła II Wielkiego. Wtedy – jako Pasterz Kościoła powszechnego – wyznał wiarę słowami św. Piotra: „Ty jesteś Chrystus, Mesjasz, Syn Boga żywego!”. W swej homilii wzywał świat, aby się nie bał szeroko otworzyć swych drzwi Chrystusowi, Odkupicielowi człowieka. Do najwspanialszych kart historii Kościoła przeszły jego słowa: „Non abbiate paura! Aprite, anzi, spalancate le porte a Cristo!” – „Nie lękajcie się! Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!”. Pragnął, aby cała ziemia stała się piękna, aby każdy jej zakątek stał się miejscem spotkania człowieka z Bogiem. Na zakończenie uroczystości wobec wiernych zebranych na Placu św. Piotra w Rzymie, ale też wobec całego świata, wysoko w górę unosił swój pastorał w kształcie krzyża. Tym gestem ukazywał wszystkim: Chrystusowy krzyż jest pastwiskiem owczarni, źródłem wody żywej. Dzięki Chrystusowemu krzyżowi człowiek odnajduje dom i odnajduje drugiego człowieka. Całym pontyfikatem, który wtedy się właśnie rozpoczynał, święty Jan Paweł II niestrudzenie pokazywał, jak można i trzeba wraz z krzyżem iść pod prąd, jak zwyciężać w znaku krzyża. W znaku, w który są wpisane także cierpienie i ból. Jemu również przyszło ich doświadczać – zwłaszcza w dniu zamachu na jego życie 13 maja 1981 roku.

Wyznanie. Prześladowanie. Modlitwa. Wszystko to odnajdujemy w posłudze świętego Jana Pawła II. O tych trzech wymiarach posługi każdego pasterza mówił Ojciec Święty Franciszek 29 czerwca tego roku, w uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła. Wtedy to podczas Mszy świętej na Placu św. Piotra w Rzymie przekazał nowym metropolitom paliusze, które następnie w ich biskupich stolicach miały być nałożone przez nuncjuszy apostolskich. Dzisiaj dokonało się to w wawelskiej Katedrze. Za tę posługę spełnioną wobec metropolity krakowskiego serdecznie dziękuję Księdzu Arcybiskupowi Nuncjuszowi Salvatore Pennacchio.

Nałożony na moje ramiona paliusz wzywa do wierności wobec tej Krakowskiej Ziemi. Znaczy to: nowy jej pasterz ma wychodzić ku tej ziemi, ku jej mieszkańcom, podziwiać i kochać jej krajobrazy. „Widzenie [bowiem] – jak czytamy w Wędrówce do miejsc świętych – także jest miejscem spotkania”. Samo jednak spotkanie nie wystarczy. Trzeba czegoś więcej: każdego dnia swej posługi pasterz musi tej ziemi nadawać głębszy i większy sens niż tylko ten, który wypływa z niej samej. Ta Ziemia naznaczona krzyżami ma stawać się prawdziwie domem zamieszkałym przez Boży Lud. „Z wierności dla ciebie, ziemio, mówię o świetle, którego ty dać nie możesz,/ mówię o ŚWIETLE: bez niego nie spełni się CZŁOWIEK,/ bez niego i ty się nie spełnisz – ziemio – w człowieku”. Dzięki Chrystusowi bowiem, dzięki Światłości, którą jest On sam, człowiecze życie mimo zmagań, a nawet pośród nich, nabiera ostatecznego sensu. „Przejdzie człowiek, przejdą ludzie – przebiegną, wołając «życie jest walką» – z walki wyłonią kształt ziemi nowej” (Karol Wojtyła, Wigilia Wielkanocna 1966).

Drodzy Siostry i Bracia!

O tych zmaganiach, które wpisane są w posługę pasterską, mówi czytany przed chwilą  fragment Ewangelii św. Mateusza. Zawsze bowiem byli i są tacy ludzie, którzy niejako już z góry, mocą swych uprzedzeń nie chcą wsłuchać się w istotę głoszonej przez Kościół Dobrej Nowiny. Odchodzą na bok i z pewnego dystansu naradzają się, jakby pochwycić pasterza na jakiejś słabości, wykazać błąd w tym, co mówi on do świata w imieniu Chrystusa i Kościoła. Ich język nie zawsze jest napastliwy, ale zawsze przewrotny, nie wypływa bowiem ze szczerego pragnienia poznania prawdy, ale z chęci pozbawienia owczarni jej przewodnika i zapanowania nad nią. Co jakiś czas powraca więc podstępne pytanie faryzeuszy: „Czy wolno płacić podatek Cezarowi, czy też nie?” (Mt 22, 17). Wracają też najprzeróżniejsze interpretacje nawiązujące do odpowiedzi, której udzielił Chrystus: „Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (Mt 22, 21).

Tymczasem, aby dobrze zrozumieć odpowiedź, jakiej Chrystus udzielił faryzeuszom i zwolennikom Heroda, trzeba najpierw w świetle wiary spojrzeć na to, kim jest Bóg. Następnie w świetle prawdy o Bożej wszechmocy i Opatrzności we właściwych perspektywach i proporcjach należy widzieć moc władców tego świata. „Ja jestem Pan i nie ma innego. Poza Mną nie ma boga. (…) Beze mnie nie ma niczego” (Iz 45, 5). Te słowa proroka Izajasza, z dzisiejszego pierwszego czytania, pozwalają nam odzyskać wewnętrzną równowagę. „Gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na swoim miejscu” – nauczał św. Augustyn. Ta prawda porządkuje nam świat, a niezgłębione zamysły Bożej Opatrzności sprawiają, że nawet wielki Cyrus, król Persów, który nie znał prawdziwego Boga, stał się wykonawcą Jego wyroków. Dobry pasterz na wzór Chrystusa, Jedynego i Najwyższego Pasterza nieustannie upomina się o miejsce Boga we współczesnym świecie. Czyni to „w porę i nie w porę”. Oddaje swoje życie za owce właśnie po to, aby one mogły pozostać do końca Chrystusowymi.

„Krzyż jest pastwiskiem… Krzyż jest studnią Jakuba…”.
„Bądź pozdrowiony Krzyżu Chrystusa! – wołał święty Jan Paweł II w tej katedrze – Bądź pozdrowiony Krzyżu, gdziekolwiek się znajdujesz, w polach, przy drogach, na miejscach, gdzie ludzie cierpią i konają… na miejscach, gdzie pracują, kształcą się i tworzą…

Na każdym miejscu, na piersi każdego człowieka, mężczyzny czy kobiety, chłopca czy dziewczyny… I w każdym ludzkim sercu, tak jak w sercu Jadwigi, Pani Wawelskiej”.

Dzisiaj my, stojąc u grobu świętego Stanisława, biskupa i męczennika, pasterza niezłomnego, wraz ze wszystkimi świętymi ziemi krakowskiej, wołamy:

Bądź pozdrowiony Krzyżu, przy którym trwają pasterz i owce!
Bądź pozdrowiony Krzyżu, dzięki któremu ziemia staje się domem!
Bądź pozdrowiony Krzyżu, w którym spełnia się człowiek!
Bądź pozdrowiony Krzyżu, nadziejo naszego zmartwychwstania!
Bądź pozdrowiony Krzyżu, który z tatrzańskiego szlaku przypominasz nam każdego dnia: „I nic nad Boga”!

mod/diecezja.pl, episkopat.pl