Zdaniem abp Henryka Hosera, katolik nie powinien nigdy myśleć o rozwodzie. - W sytuacji, kiedy wspólne pożycie jest niemożliwe lub stwarza niebezpieczeństwo z powodu przemocy czy choroby psychicznej współmałżonka, prawo kanoniczne przewiduje separację. Ona nie rozwiązuje małżeństwa, ale usprawiedliwia rozejście się osób, by się nawzajem nie raniły i by zachować dobro dzieci – mówi w rozmowie z „Tygodnikiem Idziemy”. - Jednak decyzję o tym podejmuje się po próbach terapii i mediacji, służących uzdrowieniu i utrzymaniu małżeństwa. Każdy przypadek rozpatruje się indywidualnie, nie ma jednej reguły - dodaje arcybiskup.

Zdaniem hierarchy, rozwód to wybór zbyt łatwego rozwiązania w obliczu kryzysów – związanych z wiekiem, sytuacjami małżeńskimi czy rodzinnymi, które będą się pojawiać na każdym etapie pożycia małżeńskiego. Dlatego, jak podkreślił, takie sytuacje należy przewidzieć, aby się do nich przygotować. - Jeśli małżonkowie nie będą dawać sobie rady, powinni poprosić o pomoc z zewnątrz. Wówczas kryzys zyskuje charakter rozwojowy i umacnia małżeństwo. Nie można dopuścić do tego, by chwilowy dyskomfort przewyższył wartość małżeństwa. Powoływanie się w rozprawach rozwodowych na niezgodność charakterów to bzdura. Nikt nie bierze przecież ślubu ze swoim klonem – uzupełniamy się wzajemnie zarówno pod kątem zalet, jak i wad. Drugiego człowieka trzeba się uczyć i nie zmuszać go, by był taki, jak my – to rękojmia trwałości związku – powiedział abp Hoser.

Sab/Tygodnik Idziemy