Metropolita gdański abp Leszek Sławoj Głódź miałby rzekomo być uważany za informatora wywiadu wojskowego PRL - i to przez sześć lat, jako ordynariusz diecezji warszawsko-praskiej i biskup polowy Wojska Polskiego. Takie rewelacje przedstawiły Onet i Rzeczpospolita, opierając się na dokumentach, które niedawno jeszcze znajdowały się w zbiorze zastrzeżonym IPN. Według dziennikarzy Andrzeja Gajcego z Onetu i Tomasza Krzyżaka z Rzeczpospolitej, miał przekazywać w ocenie służb ,,cenne i wartościowe'' informacje typu agenturalnego.


"Byłem ofiarą inwigilacji, ale nigdy nie podjąłem żadnej współpracy" - napisał w piątkowym oświadczeniu metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź. 

W oświadczeniu przekazanym w piątek, abp. Sławoj Leszek Głódź podkreślił też, że już po raz kolejny pada ofiarą systemu totalitarnego. "Po raz pierwszy padłem ofiarą tego systemu przed maturą, mając 17 lat. Zostałem wtedy osadzony w Centralnym Więzieniu Karno-Śledczym w Białymstoku na 3 miesiące. Następnie zostałem skazany wyrokiem sądu wojewódzkiego w Białymstoku na rok więzienia w zawieszeniu na 5 lat i wydalony ze szkoły za przynależność do tajnej organizacji "Białe Orły" i namalowanie plakatu o szkodliwości sojuszu Państwa Polskiego ze Związkiem Radzieckim. Dnia 6 sierpnia 1963 r. wraz z czterema kolegami zostałem wyrzucony z liceum Ogólnokształcącego w Sokółce, przez co musiałem rok później składać maturę korespondencyjnie" - napisał w oświadczeniu metropolita gdański.

Podkreślił, że dziś po raz drugi pada ofiarą systemu, który podstępnie osaczał pracujących w Kurii Rzymskiej Polaków, często pod pozorem przygodnych rozmów z przedstawicielami Ambasady Polskiej w Rzymie, Konsulatu i LOT-u. "Byłem ofiarą inwigilacji, ale nigdy nie podjąłem żadnej współpracy ze służbami komunistycznymi, co zresztą wynika z przedstawionych dokumentów" - zapewnia abp Głódź w przekazanym oświadczeniu.

mod/polskie radio, rzeczpospolita