Debata promująca „Dużą książkę o aborcji” zorganizowana w lokalu Krytyki Politycznej na warszawskim Nowym Świecie była jedyną w swoim rodzaju okazją, by przekonać się, jak szalenie oderwani od rzeczywistości są proaborcyjni aktywiści. Nieoczekiwanym zwrotem akcji okazała się ostra wymiana zdań z reprezentantem „Gazety Wyborczej”.


Gośćmi spotkania, które poprowadziła Kinga Dunin była Kazimiera Szczuka, Katarzyna Bratkowska, Ola Józefowska z Pontonu, Wanda Nowicka i Tomasz Kwaśniewski z „Gazety Wyborczej”, co nader wystarczająco świadczy o różnorodności i szerokim przekroju prezentowanych przez prelegentów poglądów. W lewackim lokalu w większości „młodzi, wykształceni, z wielkiego miasta”, także spora grupka z Ruchu Poparcia Palikota (która ożywiała się na każde przemówienie Nowickiej), jakieś małżeństwo emerytów i gejowska para.


- Czy mówić o tym? Jak w ogóle o tym mówić? Z kim? Z tymi, co zebrali się na dole? – kpiąco zagaiła dyskusję Dunin. „Ci na dole” to skromna garstka obrońców życia, którzy przyszli pod „Nowy Wspaniały Świat”, by zaprotestować wmawianiu młodzieży, że aborcja jest czymś normalnym i dobrym.


- Oczywiście, że trzeba rozmawiać. Z tymi, do których ta książka jest adresowana – odpowiedziała Kazimiera Szczuka, przy okazji podkreślając, że język debaty o aborcji to wciąż „dziki język z katechez”. Z kolei Wanda Nowicka ubolewała, że o ile rozmowa jest możliwa, o tyle obie strony nigdy nie dojdą do porozumienia. Tak, jak w przypadku debaty na temat projektów ustaw o aborcji, która wprawdzie „jakaś” była, ale nie dała żadnej szansy na zbliżenie się stanowisk.


Problem w tym, że ci wszyscy pro-aborcjoniści naprawdę mocno wierzą, że większość Polaków chce zabijać dzieci, tylko boi się o tym powiedzieć, unika radykalizowania, etc. Katarzyna Bratkowska zapewniała, że zna mnóstwo osób z grup neokatechumenalnych czy związanych z PiS, które w gruncie rzeczy reprezentują poglądy pro-choice. A fakty są zupełnie inne, bo rozmaite badania dowodzą, że osób, które popierają ochronę życia jest w Polsce coraz więcej. Wystarczy choćby wspomnieć o ostatnich badaniach przeprowadzonych przez Grupę IQS, z których wynika, że aż 65 proc. Polaków chce by prawo bezwarunkowo chroniło poczęte dzieci, zaś największe poparcie dla obrony życia (76 proc.) reprezentuje osób w wieku od 15 do 24 lat.


Niedobra „Wyborcza”, zły Żakowski


Zdecydowanie najzabawniejszym wątkiem całej debaty była dyskusja z Tomaszem Kwaśniewskim. Mocno oberwało się redaktorowi „Gazety Wyborczej”. Panie, próbując podyskutować nad tym, jak powinien wyglądać język dyskursu o aborcji, zgodnie stwierdziły, że to jest taki trochę problem „ichniej” strony, ale nie aktywistów, tylko tych wszystkich, którzy nie potrafią powiedzieć, że też są za wolnym wyborem.


- Co media powinny w tej materii zrobić? – podpytywała Kwaśniewskiego Dunin.

- Ale ja nie reprezentuje wszystkich mediów… - wykręcał się redaktor „GW”.

- No to co pan powinien zrobić?

- No nie wiem…

- No nie ma pan zdania w tej sprawie? – dociskała Szczuka?

- Powinny informować.

- O czym?

- O tym, co się dzieje na świecie – Kwaśniewski wił się jak piskorz ku uciesze obserwatorów debaty.


Momentami dyskusja zaczynała przypominać wręcz feministyczno-proaborcyjny lincz nad reprezentantem „GW”, która zdaniem prelegentek też nie zawsze dobrze pisze o aborcji. – Gazeta Wyborcza wprawdzie teraz jest medium chyba najbardziej obiektywnym, ale też ma na swoim koncie historię zaciemniania tej kwestii – podsumowała Szczuka.


Szanowne panie suchej nitki nie zostawiły też na Jacku Żakowskim, któremu w tekście - ogólnie rzecz biorąc bardzo proaborcyjnym - wymsknęło się, że „Aborcja to zło. Tu nie ma w Polsce zasadniczego sporu. Choć różnie można do takiej oceny dochodzić i różnie to zło ważyć” (tekst „Aborcja albo życie”, „GW” z 4 lipca 2011). Ale uwadze pań to jedno zdanie nie umknęło. W ich odczuciu było „znacznie gorsze od tego, co wypisują te wszystkie „Nasze Dzienniki”.


Żakowskiego próbowała trochę bronić Nowicka, tłumacząc, że jak tekst nie zacznie się jakimś kontrowersyjnym stwierdzeniem, to nikt go nie przeczyta, i że takie są po prostu mechanizmy mediów, oraz – z sali – Piotr Pacewicz. – Bo zamiast informacji są przekazywane gorące newsy – dodała Szczuka i stwierdziła, że debata o aborcji to dziś „albo mówienie o złu, albo tracenie czasu”, bo przecież kobiety i tak usuwają ciążę, a na liberalizację przepisów nie ma szans.


„Antyaborcyjne samobójstwo” i demon wiatru pazuzu


Kwaśniewski zarzucił jeszcze autorkom, że ironia, którą posługują się w książce, czasem może być odebrana jako zwyczajne wyśmiewanie i nieszanowanie argumentów drugiej strony. – I to jest chyba w ogóle problem w tym dialogu – brak szacunku – ocenił trzeźwo redaktor „GW”. – Ależ my szanujemy te wszystkie poglądy! Ja wiem, że to może wyglądać na żarty i szyderstwo, kiedy ja mówię, że szanuję szamanizm, demona wiatru pazuzu i kościół katolicki, ale tak nie jest – zapewniała Szczuka. – Katolicy mają prawo wierzyć, że spotkanie plemnika i komórki jajowej to jest historia wielkiej miłości, a w ciążę można zajść przez Ducha Świętego. I oni w to wierzą! – dodała ku rozbawieniu publiczności.


Szczuka przekonywała również, że szanuje te wszystkie kobiety, które jak Joanna Beretta Molla dokonały „antyaborcyjnego samobójstwa” i kosztem własnego życia urodziły poczęte dziecko. – Nie za bardzo za to szanuję facetów, którzy modlą się do jej relikwii (znajdują się w kaplicy Sejmu – przyp. red.), zamiast zmienić polskie prawo – dodała Szczuka.


Gwóźdź do własnej trumny przybił Kwaśniewski, kiedy ośmielił się zaprotestować tezie z książki, że liberalizacja ustawy aborcyjnej zapobiegnie takim drastycznym przypadkom, jak martwe noworodki w beczkach czy na śmietnikach. Panie powoływały się na jakieś bliżej nieznane statystki z innych krajów, gdzie przecież nie słyszy się o takich sytuacjach, albo są one incydentalne.


Podobnie w kwestii forsowanej przez nie teorii, że nie ma czegoś takiego jak syndrom postaborcyjny, co rzekomo ma potwierdzać „większość lekarzy”. A tym, którzy podnoszą w dyskusji o aborcji taki argument, Kinga Dunin radziła zainteresować się depresją poporodową. – Czemu nikt nie przejmuje się tym, że po porodzie wiele kobiet trafia do szpitali psychiatrycznych ? – punktowała Dunin. Wniosek? Nie rodź dzieci, bo zwariujesz…


I właściwie, taka była konkluzja całego spotkania. Panie wprawdzie zarzekały się, że nikomu nie każą przerywać ciąży, tak samo, jak nikomu nie każą rodzić, że są tylko za tzw. wolnym wyborem, ale w gruncie rzeczy chodzi o jedno – o to, by legalnie móc zabijać dzieci, które w całym tym dyskursie – poza sformułowaniami typu „płód” i „embrion” - zostały całkowicie pominięte. Nie wspominając już o roli mężczyzny, o którą też upomniał się Kwaśniewski, za co szybko został przywołany do porządku. I to się nazywa zróżnicowana dyskusja…

 

Marta Brzezińska