Lekarze aborcjoniści przeżywają skrajne uczucia związne z jednej strony z ratowaniem dzieci, których życie jest zagrożenie, z drugiej – z uśmiercaniem ich rówieśników. „Musisz przyjąć postawę cokolwiek schizofreniczną. Na jednej sali pocieszasz pacjentkę, przekonując ją, że drobna nieregularność bicia serca dziecka jest czymś normalnym – że urodzi ślicznego, zdrowego dzidziusia. A potem, na drugiej sali rozmawiasz z kobietą, której dziecko poddałeś niedawno aborcji solankowej i zapewniasz ją, że zgodnie z planem rytm serca dziecka staje się coraz bardziej nieregularny… że nie musi się martwić, że na pewno nie urodzi żywego dziecka” - wyznaje jeden z lekarzy.

W książce można przeczytać o tym, przez jaki proces stopniowej utraty wrażliwości przechodzą lekarze, aby wykonywać swoją „profesję”. „Z początku przeprowadzaliśmy aborcje we wcześniejszych tygodniach ciąży… Wtedy kopanie i bicie serca nie były tak wyraźne. Gdybym od razu zaczął pracę z 24-tygodniowymi dziećmi, doświadczałbym o wiele większego konfliktu sumienia. Ale zaczynaliśmy od aborcji w 15.-16. tygodniu ciąży, przez co nie poświęcaliśmy dzieciom zbyt wiele uwagi. Potem stopniowo pojawiały się inne przypadki” - świadectwo innego lekarza.

Lekarz nie może ujawnić przed pacjentkami swoich odczuć, ani tego przez jakie cierpienia przechodzi jej dziecko, zanim zostanie uśmiercone. Kolejny fragment: „W pewnym momencie zauważaliśmy, że w momencie wstrzykiwania solanki w macicy bardzo dużo się działo. To było coś więcej niż mieszanie się płynów. To dziecko rozpaczliwie próbowało uniknąć połykania słonego roztworu i gwałtownie kopało nóżkami w agonii. Można albo przyjąć tę niewygodną prawdę, albo zbyć ją stwierdzeniem, że to tylko skurcze macicy. To jednak nie takie proste, bo jako lekarz dobrze wiesz, co się dzieje. Natomiast czy przekażesz takie informacje pacjentce, to zupełnie osobny temat. Przede wszystkim musisz chronić ją przed rozpaczą związaną z niechcianą ciążą, zanim zaczniesz w ogóle myśleć o dziecku. Musimy jakoś sobie radzić z takimi dylematami. Ktoś musi to robić. I to niestety nam przypadło w udziale zadanie przeprowadzania egzekucji”.

ED/LifeSiteNews/NaszDziennik.pl