Amerykański pastor Warren Fox opowiedział o jednym ze swoich spotkań z aborcjonistami. Jako aktywista pro-life często stoi on przed klinikami aborcyjnymi, gdzie usiłuje nawracać morderców dzieci oraz ich „pacjentów”.

Jedną z klinik, przed którą pracował, była klinika aborcyjna Judy Madsen Johnson. Pastor nawiązał rozmowę z aborcjonistką z tej kliniki, który właśnie przyjechał do pracy. Zaproponował, że pomoże znaleźć jej nowe miejsce pracy, w którym kobieta ta będzie mogła ratować życie, a nie je odbierać.

Pracownica kliniki odpowiedziała aktywistom w szokujący wprost sposób. Jak wspomina Warren Fox, odparła: „Pozwól mi zadać pytanie. Czy sądzisz, że poddawanie psów eutanazji jest w porządku?”. Zapytała następnie, jaka jest różnica między tym procederem, a dokonywaniem aborcji.

Ta rozmowa, jeżeli można wierzyć relacji pastora, obnaża niebywałe szaleństwo zwolenników aborcji. Jak widać dla niektórych z nich zadanie śmierci dziecku nie ma większego znaczenia od uśpienia psa.

Co więcej, jak wskazuje Sarah Terzo z Live Action News, taki pogląd ma swoją podstawę prawną. Psa bowiem można uśmiercić jedynie „humanitarnie”, poprzez zastrzyk. Tymczasem nienarodzone dziecko przy niektórych typach aborcji po prostu rozrywa się kawałek po kawałku.

Gdyby ktoś zabił psa tak, jak zabija się dziś dzieci: odrywając mu nogi i ręce, krusząc czaszkę… Proszę sobie wyobrazić oburzenie, jakie wybuchło by wokół takiego aktu! Tymczasem dzieci giną w ten sposób w majestacie prawa każdego dnia.

pac/lan