Rosyjskie samoloty bombardują Syrię, a walki rebeliantów z reżimem Asada zdają się nie mieć końca. Jaki będzie dalszy rozwój sytuacji i czy syryjski konflikt wpłynie na nas samych? W naszej rozmowie podejmujemy te kwestie z Andrzejem Talagą – polskim dziennikarzem, specjalistą od spraw Bliskiego Wschodu, autorem relacji z konfliktów w Iraku, Strefie Gazy i Afganistanie.

Interwencja Rosjan w Syrii trwa. Zachodnie media wskazują, że rosyjskie samoloty wbrew zapewnieniom Kremla wcale nie atakują ISIS. Rosjanie oczywiście te zarzuty odrzucają. Jaka jest prawda?

Poparte zdjęciami satelitarnymi oceny amerykańskie wydają się prawdziwe. Rosjanie nie atakują ISIS, a na pewno nie tylko ISIS, lecz całą opozycję syryjską walczącą z reżimem Asada. Celem tych działań nie jest wcale walka z terroryzmem, lecz troska o utrzymanie aktualnych rządów w Syrii, a mówiąc dokładniej doprowadzenie do stanu, w którym reżim Asada nie będzie mógł upaść. Osłabiając rebeliantów, Rosjanie chcą stworzyć sytuację patową i w ten sposób zachować status quo.

A jak przedstawia się realne zaangażowanie Rosjan w ten konflikt?

Środki zastosowane przez Rosjan nie są szczególnej wielkości np. w porównaniu z uzbrojeniem Amerykanów, ale jednak Kreml wysłał tam ponad dwadzieścia samolotów, co oznacza, że jest to jedna z największych sił w regionie przewyższająca lotnictwo syryjskie, czy jordańskie. Rosjanie skutecznie godzą w kluczowe cele, punktując opozycję i polepszając sytuację Asada.

Jeżeli spojrzymy na mapę bombardowań, zauważymy, że głównymi celami są miejscowości wokół enklawy alawickiej w okolicach Lataki i wybrzeża, to znaczy wszystko co zagraża tej enklawie, jest atakowane. Odpowiedź rebeliantów na te działania była zresztą jednoznaczna. Wezwano do przypuszczenia ataków rakietowych na ten rejon w odwecie za akcje rosyjskie. To pokazuje, że partyzanci walczący z reżimem Asada wiedzą, co jest prawdziwym celem działań Rosjan. A że Rosjanie wszystkiemu zaprzeczają? Zaprzeczali też zestrzeleniu samolotu Malaysia Airlines i obecności wojsk na Krymie. Jak było naprawdę, wszyscy wiemy.

Jaki wpływ na rozwój sytuacji w Syrii będzie miało wkroczenie Rosjan?

Interwencja militarna Rosjan w tym regionie nie doprowadzi do przeważenia szali na rzecz reżimu na tyle, by Asad mógł odzyskać pełnię władzy, ale sprawi ona, że nie będzie możliwa sytuacja odwrotna, czyli jego całkowite obalenie. Rebelianci nie będą bowiem w stanie przeciwstawić się rosyjskiej sile, tym samym status quo zostanie zachowane. Ostatecznie dojdzie zapewne do rokowań, które doprowadzą do częściowego utrzymania reżimu, choć może już bez samego Asada. Byłby to scenariusz daleki od intencji Amerykanów i krajów zachodnich wspierających rebeliantów, którzy chcieli Asada zupełnie obalić.

Czy do takich rokowań i zakończenia konfliktu może dojść stosunkowo szybko, czy też czeka nas dalsza eskalacja?

Cóż, eskalacja działań wojennych w Syrii osiągnęła już taki poziom, że trudno mówić o jeszcze większej eskalacji. Przypomnijmy, że do tej pory zginęło tam ok. 250 tys. ludzi, zniszczona jest infrastruktura, nie funkcjonuje edukacja, ani służba zdrowia, a kraj już uległ podziałowi i kantonizacji. Może być jeszcze więcej ofiar, ale trudno mówić o pogorszeniu sytuacji, skoro jest ona już zupełnie tragiczna. Krokiem ku gorszemu mogłaby być natomiast interwencja zbrojna innych państw arabskich w Syrii.

Więc jeżeli nie nastąpi taki nagły zwrot, możemy liczyć na uspokojenie sytuacji?

Możemy tu przypomnieć konflikt w Somalii, kiedy w pewnym momencie obie strony były tak wyniszczone toczącymi się walkami, że po prostu fizycznie nie były w stanie dalej ciągnąć tamtej wojny. Myślę, że w Syrii będzie podobnie, już niedługo obie strony będą na takim poziomie wycieńczenia, że dalsze starcia nie będą miały sensu. Wtedy dojdzie do rokowań i ten region na nowo zacznie fukncjonować w miarę pokojowo. Podkreślmy – w miarę. Oczywiście nie można wykluczyć też scenariusza, wg którego jedna ze stron będzie cały czas wspierana (np. wojska Asada przez Rosjan) i ten konflikt będzie sztucznie przedłużany. To rzecz jasna prowadziłoby do dalszego wyniszczenia i tylko odwlekało nieunikniony koniec.

Myśli Pan, że aktualna wojna w Syrii, gdzie ścierają się strony popierane przez Rosjan i Amerykanów może mieć przełożenie na naszą własną sytuację? Czasem w internecie możemy już przeczytać proroctwa mówiące o nadchodzącej trzeciej wojnie światowej.

Szczerze mówiąc, nie wiem, jakim sposobem trzecia wojna światowa miałaby być wojną między USA i Rosją. Jeśli już taki konflikt miałby nastąpić, prędzej byłaby to rywalizacja USA i Chin. Nie sądzę, by obecność sił rosyjskich w Syrii mogła doprowadzić do zaognienia stosunków na linii Kreml-Biały Dom. Jeżeli mamy do czynienia z lotami samolotów amerykańskich, lub rosyjskich na obcym terytorium, jak w tym przypadku, zawsze konsultowane są cele nalotów, tak aby nie doszło do przypadkowego odpalenia rakiet np. w amerykańską jednostkę, to by bowiem oznaczało de facto atak na Stany Zjednoczone. Wszystkie strony są informowane o tym, gdzie będą przeprowadzane bombardowania, bowiem ani Rosjanom, ani Amerykanom nie zależy na wszczynaniu bezpośredniego konfliktu i hipotetyczna sytuacja wzajemnego zestrzelenia jest bardzo skrupulatnie eliminowana.

Rozmawiał MW