Krzysztof Szczerski, minister w Kancelarii Prezydenta, powiedział, że Pan Prezydent w sprawach zagranicznych skupia się wokół szczytu NATO w Warszawie, na którym mają zapaść decyzje fundamentalne dla bezpieczeństwa Polski i Europy. - Stawka jest naprawdę duża. My sobie jeszcze tego nie wyobrażamy, ale tutaj chodzi o realne przebywanie i stacjonowanie wojsk sojuszniczych w Polsce. To może być przełom". 

Dodał, że "pociąg NATO wjechał na właściwe tory i zmierza ku właściwej stacji. Teraz musimy pilnować, aby do niej dojechał".

Co ciekawe, minister podkreślił, że obecne gwarancje bezpieczeństwa dla Polski zawarte w traktacie północnoatlantyckim są niewystarczające: "W obecnej filozofii Sojuszu ewentualna agresja na Polskę lub innego sojusznika NATOoznacza jedynie uruchomienie procesu decyzyjnego na szczeblu politycznym, którego wynikiem ma być udzielenie wsparcia w ramach art. 5, na przykład poprzez przerzucenie wojsk na teren walk, a na to potrzeba czasu, sił i środków. My chcemy, żeby ewentualna agresja na Polskę oznaczała automatyczną konfrontację z całym Sojuszem i jego siłą wojskową, znajdującą na terytorium naszego kraju w celu wspólnej obrony. To jest ta fundamentalna różnica". 

A jakie grozi nam niebezpieczeństwo? Szczerski mówi wprost: zagrożenie płynące ze Wschodu - z Rosji - jest realne: "Musimy sobie w końcu zdać z tego sprawę. Potwierdzają to choćby ciągle rosnące w naszym regionie zdolności militarne Rosji. Zarówno na Krymie, jak i w Kaliningradzie czy też w bazach na Białorusi, wszędzie tam rośnie potencjał ofensywny strony rosyjskiej. Dzisiaj to zagrożenie jest u bram. A ostatnie prowokacje na Bałtyku pokazują jego naturę. Polska granica z Ukrainą jest ostatnią granicą pokojową w Europie na kierunku wschodnim. Następna granica to już jest granica wojenna. Oznacza to, że nie jesteśmy tylko flanką Sojuszu, ale ostatnią bezpieczną granicą, której trzeba bronić.".

mko/media