Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Był Pan w Budapeszcie, na konferencji z okazji obchodów rocznicy powstania węgierskiego w 1956 r. Jak Węgrzy  obchodzą tą rocznicę?

Ryszard Legutko: Obchody wydarzeń '56 roku to bardzo ważna rocznica w tym kraju, bo 23 października 1956 roku miał miejsce wybuch powstania na Węgrzech;  później pierwsze dni listopada to interwencja sowiecka i krwawe stłumienie tego powstania.

Wczorajsza konferencja była  próbą odpowiedzi na pytanie, jakie jest dla Węgier dziedzictwo '56 roku.

To jest bardzo ciekawe, że na Węgrzech toczy się spór o to, czyim dziedzictwem  jest  '56 rok. I okazuje się, że socjaliści też próbują się wpisać w te obchody mówiąc, skądinąd słusznie, że  przywódca państwa węgierskiego, później zamordowany przez sowietów i przez Kadara Imre Nagy był komunistą. Fakt, że na czele antykomunistycznej rewolucji na Węgrzech stanęli komuniści daje im poczucie przynależności do tego samego dziedzictwa, co reszta Węgrów.

To jest być może słuszne rozumowanie, gdyby nie fakt, że przecież ta partia, z której pochodzą dzisiejsi socjaliści poparli Kadara, czyli poparli  zdrajcę. Ale na Węgrzech są też obrońcy Kadara, którzy mówią, że „wybrał mniejsze zło”, bo gdyby cały ciężar interwencji przejęli Sowieci, to kraj spłynąłby rzekami krwi. Znamy to rozumowanie z naszego doświadczenia, choć w innym wymiarze. U nas w Solidarność i w Polskę niekomunistyczną próbuje się wpisać komunistów, Jaruzelskiego, Kiszczaka, którzy brali udział w Okrągłym Stole.

F: Jakie są różnice w przypadku naszych, polskich wydarzeń i powstania węgierskiego?

Ryszard Legutko: Różnica jest taka, że Kiszczak i Jaruzelski nie zdecydowali się użyć terroru i zabić przywódców Solidarności. Natomiast Imre Nagy, mimo, że oczywiście był wcześniej stalinowcem i towarzyszem Rakosiego, jednak oddał życie za wolne Węgry. Okoliczności wyniosły go do roli, której zapewne nie planował i nie przewidywał, ale dzięki niej stał się dla Węgrów bohaterem.

Mamy więc we Wschodniej Europie  wszędzie podobne problemy z komunistami, którzy, jak się nagle okazuje ,,od zawsze dążyli do niepodległości Polski'', albo niepodległości Węgier. Trudno mi powiedzieć, czy i na ile duch suwerennościowy jest mocniejszy na Węgrzech niż w Polsce. W każdym razie rocznica służy temu, by myślenie suwerennościowe z tego październikowego i listopadowego oporu wywieść i wzmocnić.

Węgrom jest to poniekąd łatwiej uczynić niż Polakom. Z przywódców '56 nikogo już nie ma, rewolucja została krwawo stłumiona, stała się symbolem bohaterskiego oporu. Innymi słowy, wydarzenia są bezapelacyjnie historyczne. U nas historia rozpoczęta w PRL-u ciągle trwa: Solidarność zwyciężyła, przywódcy ciągle żyją i są politycznie aktywni.

Dlatego zapewne ruch Solidarności – a nawet, jak się okazało, również KOR – raczej dzieli niż łączy. Mamy narrację Adama Michnika i narrację Jarosława Kaczyńskiego, które dzisiaj określają zasadniczy spór w Polsce. Z pierwszej wynika braterstwo z postępowymi komunistami, wściekła wrogość wobec prawicy oraz silna niechęć do myślenia suwerennościowego, z drugiej – silna akceptacja tożsamości oraz suwerenności. Na razie na powtórzenie rozmów „jak Polak z Polakiem” nie ma szans.

Dziękuję za rozmowę