Według portalu „Breitbart” Damian Hinds, sekretarz ds. edukacji w rządzie Theresy May, wydał „ogólnikowo sformułowane wytyczne mówiące, że treść obowiązkowego przedmiotu musi być dostosowana do wieku i dostosowana rozwojowo”. Tymczasem wcześniejsze wytyczne lewicowego rządu Partii Pracy z 2000 r. stwierdzały, że „promocja orientacji seksualnej lub czynności seksualnej byłaby niestosownym nauczaniem”. Wytyczne Hinds’a mówią natomiast, że o takich sprawach, jak np. „tożsamość płciowa” należy uczyć „w sposób stosowny dla wieku i inkluzywny”.

Takie instrukcje umożliwiły wprowadzenie do szkół lewicowych pomysłów i lewicowej indoktrynacji. „Szkoły i nauczyciele często ukrywali przed zaniepokojonymi rodzicami, że to się dzieje”. Jedna z matek powiedziała, że kiedy dopytywała się o to, czego uczy się dzieci na lekcjach tzw. „edukacji seksualnej”, nauczyciel oświadczył: „To, co dzieje się w tym pokoju, w nim zostaje”. Jak skomentowała: „Tak mówią pedofile”. Według jej relacji 10-latki na lekcjach miały m.in. dyskutować o masturbacji.

Inna matka twierdzi, że „jej 13-letnie dziecko było uczone, iż istnieje 100 płci, i rzekomo przyjętej terminologii przepełnionej takimi (...) słowami, jak cispłciowość, płynność płciowa i niebinarny bez jakiejkolwiek sugestii, że inni mogą się nie zgadzać z lewicową dogmatyką genderową”.

Raport Cates wskazuje, że promowano w szkołach książkę Great Relationships and Sex Education instruującą nauczycieli, by uczyli, że „miłość i afekt są często ważną częścią dobrego seksu, ale nie zawsze. Dla innych dobry seks jest szybki, dziki i anonimowy. Możecie także zgłębić fakt, że niektórzy ludzie cieszą się doświadczaniem bólu w czasie seksu, co często określa się dziwactwem (ang. kink) lub BDSM”.

„Myśl, że dzieci w wieku 11 i 12 lat uczy się, jak się masturbować – to po prostu potworne” – powiedziała Cates. Konserwatywna polityk zwróciła uwagę na zagrożenie bezpieczeństwa dzieci, które o seksie miałyby rozmawiać z dorosłymi, których nie znają i podkreśliła „podstawowy obowiązek” rządu chronienia najmłodszych.

Rzecznik ministerstwa edukacji stwierdził, że rodzice mają prawo wiedzieć, czego uczy się ich dzieci i znać materiały, jakich używa się w nauczaniu. Zapowiedział też skierowanie pisma do szkół instruującego w tej sprawie.