Denysenko w rozmowie z RBC-Ukraina zaprzeczył, aby Lisiczańsk - ostatni bastion Ukrainy w obwodzie ługańskim - został okrążony przez siły Rosji i separatystów. Przyznał jednak, że sytuacja w mieście jest bardzo trudna, jednak zgromadzone tam siły ukraińskie nadal się bronią.

- Bronimy miasta, sytuacja jest bardzo trudna - poinformował.

Denysenko poinformował także, że jest możliwy ponowny atak na Kijów, jeśli białoruski dyktator Aleksander Łukaszenka zdecyduje się na wysłanie swoich sił zbrojnych na Ukrainę. W przeciwnym wypadku atak na Kijów byłby możliwy jedynie po "całkowitym zniszczeniu" ukraińskich sił zbrojnych na wschodzie kraju.

- Na razie ich (Rosjan - red.) planem minimum jest tylko aneksja obwodu chersońskiego, planem maksimum - jeśli się powiedzie - jest rozwinięcie ofensywy na Mikołajów i dalej na Odessę. Kluczowym celem tej wojny tak naprawdę nie jest Donbas, lecz Odessa i pełna kontrola nad Morzem Czarnym - powiedział Denysenko.

Denysenko wskazał także, że zajęcie Odessy to stara rosyjska doktryna mająca na celu przejęcie kontroli nad Morzem Czarnym i uzyskanie dominującej pozycji na tym akwenie. Wskazał jednak, że osiągnięcie tego celu jest dla Rosji bardzo odległą perspektywą.

- Sytuacja jest taka, że ​​częściowo odcięliśmy system zaopatrzenia między ugrupowaniami armii rosyjskiej na południu Ukrainy. Na razie niewiele mogą zrobić na tym kierunku. Okopują się i przygotowują się do aneksji tego terytorium - powiedział.