Szef węgierskiego rządu wystąpił na antenie radia państwowego, gdzie mówił o zaangażowaniu europejskich państw w wojnę na Ukrainie.

- „Wojna staje się coraz bardziej krwawa i brutalna, ale liczba europejskich krajów i przywódców popierających pokój wcale nie rośnie”

- powiedział.

Stwierdził, że mimo ogromnej liczby ofiar po obu stronach, „duża część Europy nadal jest po stronie wojny, zaopatrując Ukrainę w coraz bardziej zaawansowany sprzęt”.

Przekonywał przy tym, że w Unii Europejskiej trwa dyskusja na temat jeszcze szerszej ingerencji w sytuację na Ukrainie. Jego zdaniem przywódcy są „bliscy dyskusji na temat możliwości wysłania przez członków Unii Europejskiej na Ukrainę jakiegoś rodzaju oddziałów pokojowych”. Przestrzegł przy tym przed niebezpieczeństwem wybuchu wojny światowej. Sam opowiedział się za zawieszeniem broni i rozpoczęciem negocjacji pokojowych.

Do wypowiedzi węgierskiego premiera odniósł się rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, który ocenił, że jeśli w Unii Europejskiej rzeczywiście trwa taka dyskusja, to jest ona „niezwykle niebezpieczna”.

- „To potencjalnie bardzo groźna dyskusja. Takie siły, jak wskazuje praktyka na całym świecie, zazwyczaj pojawiają się za zgodą obu stron (konfliktu). W tym przypadku, potencjalnie, to jest bardzo groźny temat”

- powiedział.

O możliwości wysłania wojsk pokojowych przez państwa unijne na Ukrainę Viktor Orban mówił już w lutym, przestrzegając przed takim scenariuszem. Porównał wówczas europejskie państwa do „szaleńców na dachu”, którzy balansują na krawędzi wojny z Rosją. Europejscy liderzy wielokrotnie zapewniali jednak, że nie ma takich planów.