Donald Tusk zapowiedział „Marsz miliona serc”. To jego reakcja na materiał „Faktów” TVN, wedle którego policja osaczyła w szpitalu kobietę, która przyjęła w domu środki poronne pochodzące z nielegalnego źródła. Zupełnie inaczej sprawę przedstawia jednak sama policja i Naczelna Izba Lekarska. Okazało się, że kobieta po przyjęciu środków zadzwoniła do swojego psychiatry. Lekarka następnie zaalarmowała służby, że jej pacjentka może targnąć się na swoje życie. Wówczas pod dom kobiety wysłano karetkę pogotowia i patrol policji.

W rozmowie z portalem wPolityce.pl socjolog z PAN, prof. Henryk Domański wskazuje, że przewodniczący Platformy Obywatelskiej czekał na takie wydarzenie i ogłosiłby marsz nawet, gdyby nie pojawiła się sprawa pani Joanny.

- „Wykorzystałby jakieś inne nośne wydarzenie do tego, by to ogłosić. Sądzę, że Tusk czekał na tego typu wydarzenie. Tusk miał pewien dylemat, kiedy ujawnić datę tego marszu, czy to nie za wcześnie. Spotka się to na pewno z jakąś kontrą ze strony władzy. Osobiście na jego miejscu zapowiedziałbym ten marsz we wrześniu, ale tutaj miał wydarzenie, które nadawało się do ogłoszenia tej inicjatywy”

- stwierdził.

Ocenił też, że liderzy pozostałych ugrupowań opozycyjnych odbiorą ruch Tuska jako kolejną próbę zdominowania opozycji.