– „Dotacja... to właśnie pomoc pocovidowa na rozszerzenie działalności gospodarczej. Idea była taka, by zbudować ‚drugą nogę’, tak by w razie kolejnego kryzysu można było się utrzymać” – tłumaczy Kulejewski. Maszyna do działalności metalurgicznej, którą zakupił za 600 tys. zł, została współfinansowana z dotacji (400 tys. zł) oraz kredytu bankowego (200 tys. zł). Podkreślił, że działalność klubu jest legalna i podlega licznym kontrolom: „Nie ma problemu, proszę kontrolować. Dotacja jest zamknięta i rozliczona, mogę pokazać wszystkie faktury.”

Jednak przyznanie KPO dla tak specyficznego podmiotu wzbudziło kontrowersje. Na mapie beneficjentów KPO znalazły się także dotacje na... jachty, meble, sauny, wirtualne strzelnice czy mobilne ekspresy do kawy – co wywołało burzę polityczną. Wielu zarzuciło wykorzystanie unijnych funduszy dla celów niezgodnych z pierwotnym założeniem, jakim było wsparcie działalności po pandemii branży HoReCa. W efekcie, Prokuratura Regionalna w Warszawie wszczęła z urzędu czynności sprawdzające w tej sprawie, a premier Donald Tusk i minister funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zapowiedzieli kontrole i zero tolerancji dla marnotrawstwa środków KPO.