„Szokujący” atak - jak nazwał go jeden z wezwanych na miejsce tragedii ratowników miał miejsce wczesnym popołudniem w Ramot, żydowskim obszarze osadniczym we wschodniej Jerozolimie, zaanektowanym przez Izrael po wojnie w 1967 roku.
Zamachowiec wjechał rozpędzonym autem w czekających na przystanku autobusowym ludzi.
Zginął sześciolatek oraz 20-letni mężczyzna. Co najmniej pięć osób zostało rannych. Dwie spośród nich nieprzytomne zostały odwiezione do lekarza.
Terrorystę zastrzelono na miejscu. Był nim Hossein Karaka, 31-letni mieszkaniec dzielnicy Isawiya we Wschodniej Jerozolimie.
„W imieniu wszystkich obywateli Izraela składam kondolencje rodzinom zamordowanych w zamachu w Jerozolimie. Dokonałem oceny sytuacji bezpieczeństwa i nakazałem zwiększenie sił, dokonanie aresztowań i podjęcie natychmiastowych działań w celu uszczelnienia domu terrorysty i jego zburzenia” - oświadczył w mediach społecznościowych premier Izraela Benjamin Netanyahu.
Szef izraelskiego rządu wyraził też uznanie dla jerozolimskiej policji, która zabiła terrorystę na miejscu zdarzenia. „Naszą odpowiedzią na terroryzm jest uderzenie w niego z całej siły i jeszcze większe pogłębienie kontroli nad naszym krajem” - oznajmił Netanyahu.