Uzgodniono 20 punktowy plan pokojowy w ramach którego znalazły się jak zapisy dla Ukrainy bolesne, na przykład te dotyczące terenów okupowanych i Donbasu jako regionu, którego Ukraina ma się zrzec, tak i punkty korzystne dla niej, jak te dotyczące gwarancji bezpieczeństwa ze strony USA, ratyfikowane przez kongres USA. Osobnym tematem jest oczywiście pytanie, na ile w chwili obecnej podobne gwarancje realnie mogą uchronić Ukrainę przed ponownym atakiem Rosji, ale tak czy inaczej ukraińskiej dyplomacji w tej sytuacji udało się osiągnąć maksimum z tego, co było możliwe.
Nie ma sensu opisywać każdego z punktów tego porozumienia. Wiele szczegółów, na przykład tych dotyczących wyborów czy kwestii Donbasu, na pewno będzie potrzebować kolejnych wielu miesięcy negocjacji i uzgodnień, mimo iż strony deklarują, że porozumienie jest gotowe już teraz w 95 %. Ale problem tych uzgodnień jest dokładnie ten sam co i wcześniej. To nie Stany Zjednoczone zaatakowały Ukrainę i to nie z USA Ukraińcy mają te punkty ustalać, tylko z Rosją, krajem który prowadzi z nią wojnę. Stany Zjednoczone w tych rozmowach w żadnym wypadku nie są przedstawicielami Kremla. A sam Kreml jak zwykle woli doczekać się wyniku kolejnej rundy negocjacji mając nadzieje, że ich „28 punktowy plan” stanie się pułapką dla Ukrainy, z której ta nie znajdzie wyjścia i który pozwoli wbić klin między USA a Ukrainą i Europą na dobre.
Ukraina robi to, co zawsze – zamiast odrzucać niekorzystną dla niej propozycję, chce pokazać gotowość do negocjacji i zaczyna skomplikowaną grę dyplomatyczną z USA tak by zmienić ofertę w ten sposób, by stała się ona bardziej kompromisowa i przez to akceptowalna dla ukraińskiej armii i ukraińskiego społeczeństwa. Tak się stało również tym razem.
Dla Rosji ta gra dyplomatyczna również może stać się pułapką. Jedyna przyczyną dlaczego nie dochodzi do zakończenia wojny, jest brak zainteresowania ze strony Rosji realnym kompromisowym porozumieniem. Rosjanie uważają, że mogą osiągnąć wszystkie swoje cele droga militarną, więc nie ma żadnego sensu zgadzać się na cokolwiek poza kapitulacją Ukrainy. I nie istnieją żadne wskazówki by Kreml był gotowy zaakceptować na przykład ukraińską armię w liczbie 800 tys. czasu pokoju czy gwarancje amerykańskie w tym kształcie w jakim USA proponują to obecnie Ukrainie.
Wszystkie te propozycje były wielokrotnie odrzucane przez Rosję. Dlaczego więc rosyjscy dyplomaci w ogóle biorą udział w tej grze dyplomatycznej? Po to by poprawić swoją pozycję w wojnie i osłabić pozycję Ukrainy. Po to by związać ręce administracji Trumpa i nie dać jej powodu do wprowadzenia dodatkowych sankcji czy przekazania dodatkowego uzbrojenia Ukrainie. Zresztą po to by obrócić nacisk USA na Kijów zamiast Moskwy.
Problem tej gry jedynak polega na tym, że Kijów również umie w nią grać. I „28 punktowy plan”, który był podrzucony przez Kreml w charakterze pułapki dla Kijowa, Ukraińcy byli w stanie obrócić w coś zupełnie innego... i niebezpieczeństwo dla Moskwy polega na tym, że rozmowy na linii Waszyngton-Kijów mogą po prostu zajść za daleko. A co jeżeli te propozycje typu pozostawienia przez armię ukraińską Donbasu, przeprowadzenie wyborów prezydencki, „bo Zełeński nie ma legitymacji do prowadzenia rozmów”, czy uznanie przez Ukrainę okupowanych terenów za rosyjskie. Co jeśli zamiast zostać odrzuconymi, zostaną faktycznie zaakceptowane? Tyle, że nie w tym kształcie w jakim Moskwa to sobie wyobraża. Na przykład Kijów uzgodni z USA wybory, ale w kolejności – najpierw zawieszenie broni podczas kampanii wyborczej. A kwestia uznania aneksji terenów okupowanych zostanie wyniesiona na referendum ogólnoukraińskie, które samo w sobie wymaga zawieszenia broni. No a Moskwa nie po to przecież proponuje te wszystkie rzeczy, by zostały one przyjęte, tylko po to by były do odrzucenia i dla destabilizacji swojego przeciwnika. W sytuacji, kiedy USA i Ukraina zaczynają głęboko wchodzić w szczegóły tego porozumienia, jest niebezpieczeństwo, że rzeczywiście dojdą oni do zgody opracowując prawdziwy kompromis z uwzględnieniem wszystkich tych "zaporowych" żądań rosyjskich. Co wtedy?
Wtedy Moskwa stworzy nowy powód dla storpedowania rozmów i wywrócenia stolika do góry nogami po to by zacząć wszystko od nowa. I to jest dokładnie to co się wydarzyło po spotkaniu w Mar-a-Lago. Rosja nagle oznajmiła, że ukraińskie drony próbowały nie mniej, nie więcej - zamordować Putina atakując jedną z jego rezydencji. Moskwa ogłosiła ten rzekomy atak, który dla strony ukraińskie pozbawiony jest jakiegokolwiek sensu, również z tego powodu, że w ten sposób zwyczajnie się nie da zabić Putina, za przekroczenie wszelkich możliwych czerwonych linii. Ma to być pretekst do zaostrzenia pozycji Rosji w negocjacjach i do nowej eskalacji – nowych uderzeń na miasta ukraińskie.
