Zbigniew Hołdys poprowadził w mediach społecznościowych audycję, w której miał mówić o gitarach. W pewnym momencie przeszedł jednak do tematów politycznych i zaczął oskarżać prawą scenę strony politycznej o „rozjuszanie Polaków”. Nie omieszkał przy tym kierować epitetów w stronę nielubianych przez siebie polityków i dziennikarzy.
- „Dziś kiedy idiota Kowalski mówi Niemiec Tusk, do Niemiec z nim, czy Stanowski mówi, że niemiecką koszulkę mu da sportową, co jest po prostu... Stanowski to jest debil, więc nie ma o czym mówić. W każdym razie, gdy te słowa padają, to nie zdajemy sobie sprawy, że w iluś głowach coś tyka. Może to jest jednorazowe, a może to tykanie ząbków zegara, a może tykanie bomby, która w którymś momencie detonuje”
- mówił.
- „Jeżeli się mówi, że Tusk jest Niemcem, jeżeli się mnoży opowieści o nim, że on służy Niemcom, że chce Polskę Niemcom oddać... Ileś ludzi, którzy mają jedno źródło informacji, może w to uwierzyć. I może znienawidzić takiego bohatera, takiego Tuska... „
- dodawał.
Następnie muzyk w niezwykle oburzający sposób przywołał dramat, do którego doszło w 2010 roku w łódzkiej siedzibie PiS.
- „W tej chwili byliśmy świadkami kilku zdarzeń, które były pojedyncze i mieliśmy nadzieję, że po pierwszym sprawa gdzieś tam się rozpłynie, że to był incydent. Mowa o panu Rosiaku, Rasiaku z Łodzi, który wszedł do biura PiS-u i zaatakował ludzi i zabił jednego człowieka”
- słyszymy na nagraniu.
Najwyraźniej Hołdys pomylił nazwisko ofiary z nazwiskiem mordercy. Marek Rosiak był działaczem PiS, asystentem Janusza Wojciechowskiego. Byłym działaczem Platformy Obywatelskiej, który otworzył ogień w biurze PiS był Ryszard Cyba.
Jednocześnie muzyk przekonywał, że w tym wypadku sprawca… zionął nienawiścią do całej klasy politycznej. Tę zbrodnię przeciwstawił morderstwu Pawła Adamowicza, bo Stefan W. - jak przekonywał - zabił dlatego, że oglądał TVP Info. To kolejna manipulacja, bo jak ustalono, w czasie odbywania kary nie miał on dostępu akurat do tego kanału.