Sprawę artysty omawia też na łamach najnowszego numeru tygodnika „DoRzeczy” redaktor i publicysta Piotr Semka.

Apostazja Podsiadły może mieć bardzo duży wpływ na młodą generację. Już wcześniej zdarzali się artyści deklarujący chęć odejścia od Kościoła, ale byli oni dosyć niszowi – np. Nergal czy aktorzy Artur Barciś, Renata Dancewicz, Agnieszka Włodarczyk” – pisze Semka.

Jak wymienia, dotychczas tylko piosenkarka Margaret zapowiedziała dokonania aktu apostazji trzy lata temu. - Podsiadło to jednak inna liga – dodaje.

Publicysta zwraca uwagę na to, że po deklaracji Posiadły przedstawiciele Kościoła katolickiego zareagowali w większości panicznie, a głównym objawem było bycie się w piersi. Wyjątkiem – pisze Semka – był jedynie ks. Wachowiak, który mocno opowiedział się za żarliwością wiary i rezygnacją z bylejakości.

Pełną wyrozumiałości dla wypowiedzi artysty opinię wygłosił „postępowy jezuita” Grzegorz Kramer.

Bo zawsze, jak ktoś odchodzi – znaczy to, że nie znalazł we wspólnocie, którą tworzę, wystarczająco dużo miłości, by zostać” – stwierdził.

W podobnym tonie wypowiedział się także biskup pomocniczy krakowski Damian Muskus. „Wobec deklaracji faktycznych aktów apostazji jako ludzie Kościoła możemy zrobić tylko tyle i aż tyle: dać poczucie, że droga powrotu jest zawsze otwarta. Odchodzącego trzeba uważnie wysłuchać, wsłuchać się w jego motywacje i argumenty, nawet jeśli są one dla nas bolesne” – napisał hierarcha.

Jak zwraca uwagę Semka, Podsiadło mówiąc o chęci dokonania apostazji powoływał się jedynie na pomówienia Kościoła katolickiego, z jakimi spotykamy się na co dzień w liberalno - lewicowch mediach, a żadnej głębszej refleksji próżno tam było szukać.

Można powiedzieć, że jezuita Grzegorz Kramer zastanawiający się, czy Podsiadło nie zaznał zbyt mało miłości od Kościoła, albo bp Muskus zachęcający do szacunku dla wolności decyzji drugiej osoby reprezentują bardzo cenny w katolicyzmie wątek ciągłej samorefleksji nad skutecznością oddziaływania wspólnoty wiernych na każdego pojedynczego człowieka. Problem w tym, że to właśnie takie wypowiedzi dominują dziś wśród osób duchownych udzielających się w mediach” – pisze Semka.