W dniach od 5 do 7 sierpnia 1944 roku niemieckie oddziały, pod dowództwem SS-Gruppenführera Heinza Reinefartha oraz brutalnych formacji takich jak Dirlewanger i RONA, dopuszczały się bezprecedensowych zbrodni: wdzierały się do kamienic, tworzyły “eksperymenty” na dzieciach, palono budynki z ludźmi w środku, a na ulicach rozlegały się krzyki, jęki i strzały. Urlich wspominał: „dzieci wyglądały przez okna… słyszałem straszne jęki, krzyki i strzały... dom nr 54 stał w płomieniach (...) Pomiędzy godziną 23 a 24...”

To właśnie w trakcie tej rzezi, według szacunków historyków, życie straciło od 40 000 do 60 000 mieszkańców Woli – w ciągu zaledwie kilku dni. Jak podkreślają źródła, była to jedna z największych, najokrutniejszych masakr ludności cywilnej podczas drugiej wojny światowej w Europie.

Śledztwa po wojnie nigdy nie doprowadziły do ukarania Reinefartha. Mężczyzna ten po wojnie objął stanowisko burmistrza Westerlandu i został posłem do landtagu. Jego bezkarność wzbudza do dziś oburzenie historyków i społeczeństwa.

Historia ta powinna być dla nas wyznacznikiem pamięci i przestrogą. „Musimy pamiętać o nas – naszych braciach i siostrach. Nasza pamięć tworzy wspólnotę wolnych Polaków” – konstatuje Zyberyng.