Tantal, wykorzystywany w produkcji kondensatorów elektrolitycznych, jest kluczowym składnikiem elektroniki stosowanej w czołgach, pociskach, systemach nawigacyjnych, a także w dronach i satelitach. Bez niego niemożliwe jest funkcjonowanie nowoczesnej armii. Rosja potrzebuje miesięcznie około 770 kilogramów tego metalu. Aby zrealizować bieżący plan zbrojeniowy, Kreml musi zdobyć aż 4,5 tony tantalu – a na stanie ma tylko 2 tony.
Dotychczas Rosja importowała przetworzony tantal głównie z Kazachstanu, który sprowadzał surowiec z Afryki i Ameryki Południowej. Po przystąpieniu Kazachstanu do sankcyjnego reżimu Zachodu, dostawy zostały wstrzymane. Rosja próbowała się ratować zakupami z Chin, jednak jakość chińskiego tantalu – czytamy - okazała się niewystarczająca dla zastosowań wojskowych.
Obecnie Kreml próbuje obchodzić sankcje, importując komponenty z tantalu przeznaczone nominalnie do celów komercyjnych – za pośrednictwem firm z kilku krajów. Proceder jest jednak kosztowny i nie zapewnia ciągłości produkcji na skalę przemysłową.
Eksperci z Frontelligence Insight podkreślają, że Donald Trump – jako prezydent USA – mógłby jednym ruchem doprowadzić do całkowitego odcięcia Rosji od tantalu. Wystarczyłoby zagrożenie sankcjami wobec firm handlujących z Moskwą tym surowcem lub jego pochodnymi. Problemem może jednak okazać się niekonsekwentna polityka handlowa Trumpa, który w przeszłości opowiadał się za ograniczeniem sankcji wobec Rosji i krytykował ich skuteczność.
Brak tantalu może spowodować długofalowe skutki – ograniczenie zdolności bojowych Rosji, spadek tempa produkcji rakiet, osłabienie floty dronów i spowolnienie modernizacji systemów obrony powietrznej. Dla Zachodu oznacza to strategiczne okno możliwości – jeśli potrafi utrzymać i egzekwować sankcje, może istotnie wpłynąć na równowagę sił.