Przewodnicząca Komisji Europejskiej spotkała się wczoraj na polsko-białoruskiej granicy z premierem Donaldem Tuskiem, z którym omówiła m.in. kwestie związane z bezpieczeństwem. Po białoruskiej stronie pojawili się żołnierze z długą bronią, ale mimo to Ursula von der Leyen i Donald Tusk wystąpili na konferencji prasowej. Do znacznie poważniejszej prowokacji doszło w czasie loty unijnej urzędniczki do Bułgarii.

„Financial Times” podaje, że samolot, którym podróżowała szefowa KE nie mógł korzystać z systemów GPS. Maszyna przez godzinę krążyła nad miastem Płowdiw. Ostatecznie pilot zdecydował się lądować bez nawigacji, za pomocą papierowych map.

Unijni rozmówcy dziennika podkreślają, że był to „niezaprzeczalny” akt rosyjskiej ingerencji.