„My chcemy Boga w książce, w szkole!” – fraza z pieśni ks. Gustawa Fihausera-Mieczowskiego SJ to jedno z haseł, które znalazło się na transparentach przyniesionych przez uczestników dzisiejszej manifestacji w Mielcu. Rodzice i dziadkowie uczniów wyrazili swój sprzeciw wobec ograniczania nauczania religii, rugowania kluczowych dzieł polskiej literatury i okrojenia podstawy programowej oraz wyrazili obawy związane z „edukacją zdrowotną”.

Komentując protest, minister postanowiła… zaatakować Kościół.

- „Rozumiem wszelkie protesty, jednak budzi to moje oburzenie, że grupy próbują zbijać polityczny kapitał na religii w szkołach, próbują wchodzić w ingerencję w życie szkolne. To ministerstwo organizuje funkcjonowanie szkół. Bardzo chętnie spotykam się z przedstawicielami Episkopatu, przedstawicielami innych związków wyznaniowych, prowadziliśmy ten dialog. Natomiast to, że pan Rydzyk urządza w szkole w Mielcu pikietę, wspiera ją, wspierają ją politycy z różnych stron prawej strony politycznej, wydaje mi się nadużyciem. To nie fair wobec dzieci i młodzieży, które zaczynają dzisiaj rok szkolny. Ale przypominam, to Ministerstwo decyduje o planie pracy w szkole”

- oświadczyła na konferencji prasowej.

Protest przed kontrowersyjnymi zmianami w polskich szkołach Nowacka określiła „próbą upolitycznienia szkoły”.

- „Chciałam państwu powiedzieć, że kiedy rozpoczynałam pracę w ministerstwie, obiecałam szkołom uwolnienie z kagańca partyjnego. Odpolitycznienie kuratorium, danie nauczycielkom i nauczycielom autonomii, prawa do decydowania o tym w jaki sposób uczą, jakie zajęcia dodatkowe prowadzą z młodzieżą. Ja tego dotrzymam i jest mi niezmiernie przykro, że następują próby upolitycznienia szkoły przez różnego rodzaju organizacje pana Rydzyka, część episkopatu, szkoła nie jest miejscem do urządzania politycznych wieców i manifestacji i próby zepsucia 1 września, uważam za po prostu niewłaściwe i nie dopuszczę do tego, by szkoła stała się elementem walki partyjnej”

- powiedziała.