Pisałem w nim "możliwe jest, po zwycięstwie Karola Nawrockiego, zgłoszenie konstruktywnego wotum nieufności i powołanie rządu technicznego z premierem technicznym. Choćby na pół roku, a może na rok. Karol Nawrocki może być inicjatorem i konstruktorem takiego rozwiązania."

Nie muszę dodawać, jak wielką radość sprawiło mi, iż już na drugi dzień po wyborach J. Kaczyński ogłosił tę inicjatywę. Wobec całkowitej katastrofy obozu koalicji 13 grudnia, wobec prób uzyskania przez skompromitowanego Tuska odrobiny paliwa, idea rządu technicznego może stać się istotną alternatywą. I szalupą ratunkową dla PSL czy Hołowni.

Z pomysłem tym koresponduje pomysł liderów Konfederacji, aby to właśnie PSL wziął odpowiedzialność za sformowanie rządu mniejszościowego, ale mogącego - podobnie jak rząd techniczny - uspokoić sytuację w kraju po koszmarnych wyczynach pałkarskiego reżimu.

Czy politycy PSL są gotowi do wzięcia takiej odpowiedzialności? Obawiam się, że liczenie na Kosiniaka - Kamysza cierpiącego wobec Tuska na jakiś rodzaj syndromu sztokholmskiego, to zbyt daleko idące oczekiwanie. Ale wróble ćwierkają, że jego dni na prezesowskim fotelu są policzone, bowiem jest coraz bardziej oczywiste, że staje się on prawdziwym grabarzem tej formacji. Jego potencjalni następcy, mogą być o wiele bardziej chętni aby wyrwać się z towarzystwa regirungsführera.

Tak czy inaczej - koniec Tuska wydaje się być bliski. Wyjście Polski spod jego cienia byłoby wielkim sukcesem.

Grzegorz Górski