Prof. Flis stwierdził w rozmowie z Rzeczpospolitą, że w tegorocznych wyborach prezydenckich „przekrętów wyborczych w rozumieniu przypisania głosów jednego kandydata drugiemu i na odwrót jest nominalnie trochę więcej niż w przeszłości”. Jego zdaniem wynika to jednak również z faktu, że w związku z nowelizacją Kodeksu wyborczego, w Polsce jest więcej komisji wyborczych niż w 2020 roku.

Stwierdził on, że komisji powinno być jeszcze więcej, ponieważ wymaga tego rosnąca frekwencja wyborcza.

Socjolog wskazał również przyczyny, dla których część strony politycznej tj. Roman Giertych i jego akolici (a w ślad za nim część polityków PO) mówią o sfałszowaniu obecnych wyborów, w których wygrał Karol Nawrocki.

„Cały problem z domniemanymi oszustwami bierze się stąd, że polaryzacja polityczna przejawia się w retorycznej demonizacji drugiej strony. Obydwie strony sporu politycznego są głęboko przekonane, że ci drudzy nie oddadzą władzy” – powiedział prof. Flis.

Ponadto zdaniem prof. Flisa, pojawiające się w tych wyborach nieprawidłowości – np. pomyłki w zakresie liczby głosów oddanych na konkretnego kandydata – nie dają żądnych powodów do spekulacji na temat sfałszowania wyborów.

„Po pierwsze, przekręcenia są w obie strony, a poza tym są o dwa rzędy wielkości mniejsze niż różnica głosów. Miejsca, w których jednoznacznie przekręcono wyniki, dają w sumie około 2–3 tysięcy głosów błędnie przypisanych. One nic nie zmieniają w ostatecznym wyniku” – powiedział prof. Flis.

Na pytanie, czy po rozpatrzeniu protestów wyborczych Karol Nawrocki nadal będzie prezydentem-elektem, socjolog odpowiedział:

„Oczywiście. Nie ma żadnych podstaw do twierdzenia, że wybory zostały systemowo sfałszowane, i nie ma szans na unieważnienie wyborów”.