Po wybuchu wojny na Ukrainie wielu światowych komentatorów zaczęło przekonywać, że obecnie „najgroźniejszym miejscem na Ziemi” jest przesmyk suwalski, który łączy obwód kaliningradzki z Białorusią. To właśnie ten obszar przy polsko-litewskiej granicy mieliby w pierwszej kolejności zaatakować Rosjanie, gdyby wojna na Ukrainie przeniosła się do kolejnych państw Europy. O budowie „korytarza lądowego do Kaliningradu” już w marcu mówił czołowy propagandysta Putina Władimir Sołowjow.

Dostrzegając te zagrożenia, polskie władze zwiększają liczebność wojska i sprzętu wojskowego w woj. warmińsko-mazurskim.

- „To jest takie miejsce, które trzeba określić jako strategiczne”

- stwierdził na antenie Polskiego Radia Olsztyn Jarosław Kaczyński.

Polityk zaznaczył, że obecnie w obwodzie kaliningradzkim przebywa znacznie mniej żołnierzy niż normalnie, bo Kreml przerzucił ich na front ukraiński. Mimo to jednak, podkreślił lider Zjednoczonej Prawicy, „to taki przyczółek rosyjski w tej części Europy i może być w różny sposób wykorzystywany”.

Jarosław Kaczyński mówił również o budowie zabezpieczeń na granicy z obwodem kaliningradzkim.

- „Próby destabilizacji kraju, w tym wypadku Polski, to jest metoda już raz zastosowana. Przeciwstawiliśmy się jej, gdybyśmy się jej nie przeciwstawili, to sądzę, że nasze możliwości pomocy Ukrainie byłyby radykalnie zmniejszone”

- podkreślił, odnosząc się do operacji „Śluza” realizowanej przez reżim Aleksandra Łukaszenki.

Zaznaczył, że jeśli okaże się to konieczne, na granicy z Rosją powstanie nie tylko tymczasowa zapora wzbogacona zabezpieczeniami elektronicznymi, ale również mur.

- „Krótko mówiąc, musimy się bronić. W tej chwili do tego obwodu przylatują ludzie z Bliskiego Wschodu i jest bardzo poważne niebezpieczeństwo, że będą wykorzystywani tak, jak to się działo na granicy polsko-białoruskiej. No i dlatego te decyzje muszą być podjęte, bo jest wojna i ona może być prowadzona bardzo różnymi metodami”

- wyjaśnił.