Podczas rozmowy w programie „Gość Wydarzeń” minister Nowacka w pogardliwy sposób odniosła się do orędzia prezydenta Karola Nawrockiego, sugerując ironicznie, że jego słowa o „polskich lekturach” mogłyby oznaczać wycofanie Biblii i wprowadzenie do kanonu książek jego autorstwa pod pseudonimem Batyr. Takie publiczne drwiny ze strony urzędnika państwowego, zwłaszcza odpowiedzialnego za edukację młodych pokoleń w odniesieniu do głowy państwa, są nie tylko nie na miejscu, ale świadczą o głębokim braku szacunku wobec Polski, urzędu Prezydenta RP i wartości, które są fundamentem polskiej tożsamości narodowej.

Nowacka próbuje przekonywać, że jej reformy są „otwarte” i „europejskie”, ale rzeczywistość pokazuje coś zupełnie innego. Wprowadzenie zniesienia obowiązkowych prac domowych – bez pogłębionych analiz, bez szerokich konsultacji i bez udziału środowisk pedagogicznych – to szkodliwy eksperyment na dzieciach. Decyzja ta, jak tłumaczy minister, wynika z tego, że… młodzież korzysta z AI, więc zadania domowe przestają mieć sens. Czy to oznacza, że MEN zamierza po kolei likwidować wszystkie formy nauki, których nie da się w pełni „kontrolować”? To wyjątkowo niebezpieczny precedens.

W tle tych decyzji wciąż ciąży inna skandaliczna wypowiedź Nowackiej z niedalekiej przeszłości – gdy stwierdziła, że Polacy „brali udział w budowaniu niemieckich obozów koncentracyjnych”. Ta kłamliwa i haniebna sugestia nie tylko fałszuje historię, ale obraża pamięć milionów Polaków – zarówno ofiar, jak i bohaterów, którzy ryzykowali życie, by pomagać więźniom niemieckich obozów śmierci. Wypowiedź ta nie została nigdy należycie wyjaśniona ani odwołana.

Nowacka kreuje się na apolityczną reformatorkę, ale to tylko i wyłącznie pozory. Fakty pokazują, że zmiany, jakie forsuje, odbywają się z pominięciem nauczycieli, rodziców, uczniów i ekspertów. Pod pretekstem „modernizacji” edukacji próbuje niszczyć jej fundamenty – tożsamość narodową, klasyczną literaturę, systematyczną naukę i autorytet nauczyciela.

Niepokojące jest również relatywizowanie wartości patriotycznych i marginalizowanie treści, które przez dekady kształtowały charakter młodych Polaków. Nowacka kpi z postulatu, by w polskiej szkole promować polskich autorów i narodową tradycję literacką. Tymczasem promowanie ideologicznie nacechowanych autorów czy pomijanie klasyków to droga do wychowania pokolenia pozbawionego korzeni, co wprost przywołuje skojarzenia z edukacją wprowadzaną przez zaborców.

Polska szkoła nie potrzebuje eksperymentów ani ideologicznej inżynierii. Potrzebuje stabilności, jakości, wartości i współpracy ze społeczeństwem. Niestety, obecna minister edukacji zdaje się mieć inny cel, a mianowicie... zdemolować to, co przez lata budowano.