Zgodnie z komunikatem Pomorskiej Policji, Anna i Vanessa – uczennice niemieckiej Wyższej Szkoły Policji w Oranienburgu – przyjechały do Gdańska, by zapoznać się z realiami pracy polskich funkcjonariuszy. W trakcie wizyty towarzyszyć im będą m.in. dzielnicowi oraz policjanci drogówki. Praktykantki odwiedzą także Szkołę Policji w Słupsku oraz zapoznają się z działalnością pododdziałów antyterrorystycznych.

Celem tego typu programów ma być podobno integracja europejskich służb mundurowych i wymiana doświadczeń operacyjnych – wyjaśnia policja. Dla młodych funkcjonariuszy to okazja do poszerzenia wiedzy i nabycia praktycznych umiejętności w międzynarodowym środowisku.

Nie wszyscy jednak podchodzą do tej inicjatywy z entuzjazmem. Portal wPolsce.pl skrytykował wybór Gdańska jako miejsca praktyk, przypominając o bolesnych kartach jego historii – szczególnie o roli niemieckich formacji porządkowych w represjach wobec Polaków po wybuchu II wojny światowej. Redakcja zwraca uwagę, że dziś – mimo tych trudnych wspomnień – władze miasta chętnie podkreślają niemieckie dziedzictwo Gdańska, czego skandalicznym przejawem mają być m.in. tramwaje upamiętniające niemieckich działaczy z okresu Wolnego Miasta.

Wielu Polakom trudno zaakceptować widok umundurowanych funkcjonariuszek z napisem Polizei spacerujących po ulicach Gdańska, gdzie pamięć o Westerplatte, Obrońcach Poczty Polskiej czy ofiarach Stutthofu wciąż jest żywa” – pisze z kolei publicysta Robert Wąsik na portalu Tysol.pl.

Krytycy przypominają też, że przedwojenne Wolne Miasto Gdańsk, mimo formalnej niezależności, faktycznie realizowało interesy niemieckie, a po dojściu Hitlera do władzy w Niemczech – także interesy NSDAP. To właśnie w tym okresie doszło do prześladowań polskiej ludności, których kulminacją była napaść Niemiec na Polskę w 1939 roku.

Praktyki niemieckich kadetek wpisują się w szerszy program międzynarodowej współpracy policyjnej, który funkcjonuje w wielu krajach Unii Europejskiej. Jednakże w przypadku Gdańska pojawia się pytanie, czy symbolika miejsca i nieprzepracowane kwestie pamięci historycznej nie powinny skłaniać do większej ostrożności i politycznej i społecznej.

Nie chodzi o negowanie potrzeby współpracy, lecz o wrażliwość wobec lokalnych emocji i pamięci zbiorowej wobec zbrodni, jakich dokonali Niemcy w czasie II wojny światowej– podkreślają komentatorzy. Dla jednych to dowód europejskiej normalizacji, dla innych – bolesna prowokacja. Niektórzy mówią nawet o dalszych próbach federalizacji Unii Europejskiej pod zarządem Berlina, co jest absolutnie niedopuszczalne.