Informację nagłośnił dziennikarz Telewizji Republika Janusz Życzkowski, publikując nagranie z interwencji. – HIT! Niemiecka policja skontrolowana na przejściu w Gubinie. Do sytuacji doszło w ubiegłym tygodniu. Zatrzymano radiowóz oznaczony jako „wspólny polsko-niemiecki patrol”. Okazało się, że jechało nim dwóch funkcjonariuszy Bundespolizei – relacjonował na portalu X.

Zdarzenie natychmiast wywołało falę komentarzy. Główne pytanie, które zadają sobie obywatele i eksperci, brzmi: czy Niemcy świadomie złamali prawo, posługując się oznaczeniami „wspólnego patrolu”, choć formalnie porozumienie o ich funkcjonowaniu zostało zawieszone?

– Bundespolizei wjeżdża na terytorium naszego państwa w przebraniu wspólnego patrolu, które zawiesił nasz rząd 7 lipca! W jakim celu? Kto wydał pozwolenie? Czy Niemcy lekceważą decyzje polskiego rządu? – pytała w mediach społecznościowych publicystka Agnieszka Fedorska.

W tym samym czasie Ruch Obrony Granic i inne organizacje patriotyczne przypominają, że od miesięcy apelowały o bardziej zdecydowane działania w sprawie nielegalnej migracji i aktywności niemieckich służb przy zachodniej granicy.

W odpowiedzi na medialne doniesienia lubuska policja opublikowała oficjalny komunikat, w którym informuje, że „31 lipca 2025 roku radiowóz Wspólnego Polsko-Niemieckiego Zespołu Policyjnego Gubin/Guben został zatrzymany do rutynowej kontroli granicznej”. Co ciekawe, wbrew wcześniejszym doniesieniom, według policji w pojeździe znajdowało się „dwóch funkcjonariuszy – policjant Komisariatu Policji w Gubinie oraz policjant z Brandenburgii”.

Komunikat ten jednak nie rozwiewa wszystkich wątpliwości. Nie podano żadnych dowodów weryfikujących tożsamość rzekomego polskiego funkcjonariusza. Pojawiają się pytania o możliwe nieścisłości w wersji oficjalnej, które wymagają niezależnego zbadania.

Cała sprawa ma poważny wymiar geopolityczny. W ostatnich miesiącach coraz więcej głosów zwraca uwagę na działania niemieckich służb w Polsce, często realizowane w szarej strefie prawnej. Dotyczy to m.in. tematów związanych z migracją, wpływami fundacji partyjnych czy współpracą transgraniczną realizowaną poza wiedzą i zgodą polskich struktur państwowych.

Zarówno politycy opozycji, jak i środowiska konserwatywne podkreślają, że działania takie mogą być elementem szerszej strategii Berlina, polegającej na wywieraniu faktycznej kontroli nad wybranymi obszarami pogranicza – zarówno pod względem informacyjnym, jak i operacyjnym.

Niepokój budzi także fakt, że obecność niemieckich patroli była możliwa mimo oficjalnego zawieszenia ich funkcjonowania. Taki stan rzeczy może sugerować ignorowanie suwerenności państwowej przez stronę niemiecką – co stanowi precedens wymagający natychmiastowej reakcji rządu i służb.

Jak dotąd rząd nie skomentował incydentu.