Ukraiński dziennikarz Witalij Mazurenko gościł na antenie Polsat News, gdzie odniósł się do działań prezydenta Karola Nawrockiego.
- „Retoryka i zachowania pana Nawrockiego to nie są zachowania prezydenckie, tylko zachowania Pahana. Tak określa się w rosyjskich więzieniach przywódcę kryminalnego”
- powiedział.
Mimo reakcji prowadzącej program red. Agnieszki Gozdyry, mężczyzna nie zdecydował się przeprosić za swoje słowa.
W reakcji na tę wypowiedź dotychczasowy pracodawca Mazurenki poinformował o zakończeniu współpracy z dziennikarzem.
- „Informujemy, że w trybie natychmiastowym podjęta została decyzja o zakończeniu współpracy z panem Witalijem Mazurenką. Osoba ta traci również funkcję zastępcy redaktora naczelnego w naszej redakcji”
- przekazał portal Obserwator Międzynarodowy.
- „Jako polski portal stanowczo nie akceptujemy i nie tolerujemy podważania powagi urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Nasze wartości opierają się na rzetelnym dziennikarstwie, odpowiedzialności za słowo oraz pełnym poszanowaniu instytucji Państwa Polskiego i jego przedstawicieli”
- zaznaczono w komunikacie.
Ukrainiec wielokrotnie podawał się za doktoranta Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, co po jego wystąpieniu sprostowała uczelnia.
- „W związku z przypisywaniem afiliacji KUL dziennikarzowi Witalijowi Mazurence, który znieważył Prezydenta RP, wyjaśniamy: p. Witalij Mazurenko w listopadzie 2020 r. został skreślony z listy studentów studiów doktoranckich KUL i nie ma żadnych związków z naszą uczelnią”
- oświadczył KUL.
Tymczasem w obronie ukraińskiego dziennikarza postanowił stanąć Paweł Zalewski z Polski 2050. Pytany na antenie RMF FM o to, czy Mazurenko powinien być ścigany z urzędu, poseł Zalewski stwierdził, że to sprawa prokuratury.
- „Ja uważam, że Polska jako kraj demokratyczny ma większą tolerancję na tego typu wypowiedzi i ataki na polityków niż inne państwa, które nie są demokratyczne”
- powiedział.
Stwierdził też, że Mazurence nie należy odbierać obywatelstwa czy wyrzucać z uczelni. Ocenił, że… emocje w tej sprawie szkodzą relacjom polsko-ukraińskim, więc należy je wygaszać.
- „Studziłbym emocje, one nie są potrzebne nam, one są potrzebne Rosji. To znaczy wszystkie emocje antyukraińskie będą bezwzględnie wykorzystane przez Rosję – w Rosji, w Polsce, na Zachodzie, przeciwko naszym interesom”
- przekonywał.