Były premier podkreślał, że to wyjątkowa okazja, aby Polska mogła realnie wpływać na kształt polityki prowadzonej przez instytucje UE. Przekonywał, że na taki scenariusz nie ma szans Platforma Obywatelska, której europosłowie w jego ocenie "głosowali przeciwko Polsce, za sankcjami nałożonymi na naszą ojczyznę".
Morawiecki chwalił aktywną postawę europosłanek PiS, Izabeli Kloc i Jadwigi Wiśniewskiej, które "były na pierwszej linii frontu" w walce o zmianę niekorzystnych dla polskiego górnictwa unijnych regulacji dotyczących emisji metanu. Wskazywał, że to właśnie dzięki ich zdecydowanej postawie udało się uniknąć poważnych zagrożeń dla funkcjonowania polskich kopalń.
Jednocześnie ostro skrytykował obecny rząd, zarzucając mu brak realnych działań i odkładanie kluczowych inwestycji. Określił obecną administrację mianem "rządu nic nierobienia", który polega wyłącznie na środkach europejskich, a nie na budżecie państwa. Według niego gabinet Donalda Tuska odchodzi od kontynuacji ważnych programów rozwojowych, takich jak choćby Program Inwestycji Strategicznych.
W ocenie wiceprezesa PiS, efektem takiej bierności są rosnące ceny energii, które w niedługim czasie uderzą w portfele Polaków. Dlatego też Morawiecki zapowiedział, że już wkrótce jego partia przedstawi raport oceniający pół roku rządów obecnej koalicji. Jak zaznaczył, dokument ten pokaże szereg błędów, potknięć i niedoskonałości, a także niespełnione obietnice i zmarnowane szanse rozwojowe.
Morawiecki podkreślał, że PiS ma "pozytywną wizję przyszłości", obejmującą m.in. korzystną transformację energetyczną i rozwój przemysłu na Śląsku. Stawia to w opozycji do krytykowanego przez niego "rządu nic nierobienia", który zaniedbuje kluczowe inwestycje i rozwiązania rozwojowe. Pokazuje to, jak istotną kwestią dla konserwatystów jest obsadzenie wpływowych stanowisk w Unii Europejskiej po eurowyborach.