W połowie lat 70. i na początku lat 80. poddałam się aborcji. Pozwoliłam, aby aborcjoniści rozerwali na kawałki i usunęli z mojego ciała dwójkę moich dzieci. Dlaczego zgodziłam się na aborcję? Za pierwszym razem nie chciałam stracić dobrej reputacji, a za drugim rodzice uznali, że to dla mnie najlepsze rozwiązanie. Jednocześnie bałam, się, że jeśli pozostawię moje dzieci przy życiu to stracę miłość ojca i matki. Podczas każdej procedury aborcjoniści zapewniali mnie, że jest to prosty zabieg, który przynosi szybką ulgę. Jednocześnie wpajali mi to kłamstwo – aborcja wyraża siłę kobiety.

A teraz chcę wam przedstawić czym naprawdę jest aborcja. Czy to była prosta procedura? Nie. To było bolesne i upokarzające. Czy przyniosła szybką ulgę? Nie, ponieważ przez wiele lat cierpiałam pod względem fizycznym i psychicznym. Czy po aborcji miałam dobrą reputację? Nie. Po zabiciu mojego pierwszego dziecka stoczyłam się na samo dno. Zaczęłam nadużywać alkohol. Prowadziłam rozpustne życie. Dwa razy wyszłam za mąż i oba małżeństwa zakończyły się rozwodem. Czy po zabiciu moich dzieci nienarodzonych miałam dobre relacje z rodzicami? Nie, ponieważ z powodu mojego stylu życia rodzice nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego przez wiele lat. Czy po aborcji stałam się „silna”? Nie, ponieważ być silnym oznacza czuć się pewnie z samym sobą. Po dokonaniu aborcji miałam ranę na duszy i czułam w sobie ból, poczucie winy, wstydu, nienawiść do samej siebie i wyrzuty sumienia. Ten stan duszy sprawił, że w wieku 30 lat przekonałam lekarza, aby przeprowadził mi zabieg podwiązania jajowodów ponieważ uważałam, że nie zasługuję na macierzyństwo. Jednak moje cierpienie nie skończyło się na tym. W 1997 roku uzależnienie od alkoholu sprawiło, że miałam myśli samobójcze i depresję. Trafiłam do szpitala psychiatrycznego. Tam pewien psychiatra spytał mnie: „Dlaczego chce pani umrzeć?”. Tak mu odpowiedziałam: „Ponieważ w środku już jestem trupem”.

Pobyt w szpitalu psychiatrycznym sprawił, że zapanowałam nad depresją i uwolniłam się ze szponów alkoholizmu. Jednak czułam jak ciemna mgła okrywała moją duszę. Ta mgła rozproszyła się po uczestnictwie w rekolekcjach dla osób, skrzywdzonych przez aborcję. Wtedy poznałam psychologiczne i duchowe konsekwencje związane z zabiciem dziecka nienarodzonego. Rozpaczałam nad stratą moich dzieci: Matthew i Sarah. Jednocześnie zaakceptowałam miłość i przebaczenie pochodzące od Boga. W rezultacie byłam w stanie przebaczyć sobie.

Jeśli ktoś uważa, że aborcja chroni reputację kobiety to jest w błędzie. Jeśli ktoś myśli, że zabicie własnego nienarodzonego dziecka sprawia, że kobieta staje się silna to niech się dobrze zastanowi. Naszą siłą jest poznanie prawdy.

Pati Smith

Tłumaczenie z j.ang. na j.pol: Marcin Rak

Źródło:https://www.silentnomoreawareness.org/testimonies/testimony.aspx?ID=4184