W ramach śledztwa dot. dywersji na kolei zatrzymano czterech Ukraińców. Dwóch mężczyzn zatrzymała policja, a kobietę i mężczyznę ABW. Teraz Onet donosi, że ABW i prokuratura różnią się w ocenie roli zatrzymanych, zwolnionych po 48 godzinach.
- „Przez cały czwartek i piątek mieliśmy gorącą linię z prokuraturą. Oni: że dostarczone przez nas dowody na zaangażowanie tej czwórki w akcje dywersji są niewystarczające. My: że wszystko składa się w całość i kwalifikuje się na przedstawienie zatrzymanym zarzutu z art. 130 paragraf 7 Kodeksu karnego”
- powiedział portalowi funkcjonariusz ABW.
Miał on być pewny, że prokuratura będzie wnioskować o areszt dla całej czwórki. Tak się jednak nie stało. Wniosek taki skierowano jedynie wobec jednego z mężczyzn, podejrzanego o ukrywanie dokumentów. Sąd jednak wniosek odrzucił.
Wedle ustaleń Onetu, jeden z zatrzymanych woził po kraju bezpośrednich sprawców zamachów, którzy uciekli na Białoruś. W czasie zeznań zapewniał jednak, że nie był świadomy kogo ani dokąd wozi.
- „Nasi ludzie pracują dzień i noc, prowadzą działania operacyjne, w wyniku których zostają zatrzymane osoby ewidentnie związane z dywersantami, a na koniec okazuje się, że to wszystko na nic. Jeśli dla prokuratorów zgromadzony przez nas materiał dowodowy jest niewystarczający, to może niech sami łapią szpiegów”
- mówi rozmówca portalu.
