Wywiad został wyemitowany na Kanale Zero, którego Mazurek jest współprowadzącym. W trakcie wywiadu poruszono kwestię śmierci polskiego wolontariusza w Strefie Gazy, który został zabity przez izraelskie rakiety. Wymieniona została także kwestia związków ambasadora z Rosją. Izraelski dyplomata urodził się bowiem w Rosji i był na jej terytorium chargé d’affairs państwa żydowskiego.
Rozmowa Mazurka z Livne miała bardzo burzliwy przebieg.
„Ta wzmianka, że dr Agnieszka Bryc uważa mojego gościa za putinistę, wywołała w nim prawdziwą wściekłość. Tę wściekłość, która objawiła się dopiero po rozmowie. (...) Zdarzyło mi się w życiu przeprowadzić ponad tysiąc wywiadów, dawno temu przestałem liczyć. Ludzie wychodzili z nich w różnych humorze, mniej lub bardziej szczęśliwi. Bywało, że wybiegali wściekli jak wicepremier Piotr Gliński (...); byli tacy, którzy nie podawali mi ręki, którzy później przez długi czas się do mnie nie odzywali” – poinformował Mazurek.
„Ale nigdy nie miałem takiej sytuacji, że po rozmowie zrywa się gość, stoi koło mnie i na mnie krzyczy. I na mnie wrzeszczy i ma pretensje. Moi koledzy kamerzyści byli zdumieni. Ja również. Rozumiem, że pan ambasador mógł nie być przesadnie szczęśliwy z tego, jak ta rozmowa wyglądała, czemu bardzo jasno dawał wyraz. Ale jest pewna różnica między niezgodą na to, że tak to się potoczyła a wrzaskiem, pretensjami, które pan ambasador wobec mnie wystosowywał w tej swojej bardzo ekspresyjnej formie” – powiedział dziennikarz.
„Stoi ochroniarz, stoi ambasador obok mnie, gestykulując żywo ma mi za złe, że przywoływałem dr Bryc i jego rosyjskie korzenie. To go najbardziej dotknęło. Pomyślałem "uderz w stół". (...) On mi z resztą powiedział, że on wiedział, kim ja jestem i po mnie tego się nie spodziewał. Owszem, ja nie jestem antysemitą, ale to, co zrobiłem, było jeszcze gorsze” – dodał.