Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Na Facebooku zamieścił Pan Poseł grafikę na prezentującą rzekome umocnienia, które zatwierdził rząd Donalda Tuska i jego szef MON, jak można się domyślać. Jak by Pan to ocenił?

Marek Jakubiak, poseł Kukiz’15: W mojej ocenie jest to zwykła zagrywka PR-owska. Jednak to, co powstało na tej grafice, do dla mnie żołnierza, jest trochę przerażające. Dyletantyzm ludzi, którzy to planują jest niesamowity. Jeżeli ktoś buduje rowy przeciwczołgowe w lesie, a 2 metry wyżej znajdują się zbiorniki wodne. Dalej jest pas minowania na 200 metrach, który niczemu nie służy. To znaczy, że chyba nie mają pojęcia, czym w ogóle się zajmują i co to jest zasada naczyń połączonych. Niech to będzie - tak w bardzo dużym skrócie - definicją tego wszystkiego.

Przepraszam, że trochę może z przekąsem, a może jest to próba dezinformowania przeciwnika?

To przeciwnik się śmieje. Rosjanie przede wszystkim opanowali w czasie II Wojny Światowej kluczową zasadę i do dnia dzisiejszego są jej wierni, odnoszącej się od ilości luf armatnich na kilometr frontu, wałów ogniowych i pięści pancernych. Nauczyli się tego od Niemców.

Dla nas wynika z tego nauka taka i musimy przyjąć jedyną zasadę, że my musimy mieć możliwości zniszczenia ponad 1000 czołgów na dobę. Takie możliwości musimy posiadać, żeby się obronić. Przy potencjale sięgającym zniszczenia 1000 w ciągu doby, Rosja legnie. Żadne jeże czy okopy nic tutaj nie pomogą.

Polska jest małym płaskim terytorium. Mówię tutaj o globalności wojny. Nie mamy linii obrony naturalnej i takie terytorium łatwo się atakuje, a ciężko się broni. My musimy jednostki mobilne. Kiedyś staliśmy na kawalerii i to nie był przypadek. W historii siłą była Husaria i szybkie związki taktyczne, lekkie. Przypomnę naszych Lisowszczyków czy Dragonów. To były wojska, które broniły mobilnie naszych granic.

A jakby Pan Poseł skomentował zwijanie jednostek wojskowych przez poprzednią ekipę Donalda Tuska, a obecnie zawirowania przy zakupach sprzętu wojskowego i uzbrojenia?

Tu już nawet nie chodzi tylko o jednostki wojskowe. Przerażające jest to, że oni zwijają Państwo w ogóle polskie i gospodarkę, a bez gospodarki armii nie zbudujemy. Nikt nam nie da tego awansem i nikt nie udzieli nam kredytów, jeśli nie będziemy mieli przychodów. I tak dalej... i tak dalej. Mogą więc sobie mówić, że będą armię rozbudowywać. Jeśli nie będą mieli pieniędzy, to nie rozbudują.

Gospodarka natomiast zwija się ma naszych oczach. Zaufanie do rządu spada, ilość ludzi bezrobotnych wzrasta. Cyrki, które wyprawiają powodują powątpiewanie w logikę działania rządu. Dla przykładu Chińczycy, którzy mieli budować wraz z nami elektryczny polski samochód zapowiedzieli, że wyjdą z Polski i nie wrócą. W reakcji Tusk mówi, że rząd będzie dopłacał 30% do niemieckich samochodów. No przecież to jest jakiś dom wariatów. Tu się nie mówi o polskiej gospodarce, a o niemieckiej. No i o interesach nie polskich, tylko naszych sąsiadów. To niedobrze, dlatego, że klepanie się po plecach nic tu nie zmieni - albo mamy gospodarkę albo jej nie mamy.

Tusk tymczasem – jak widać - pcha nas z powrotem w ramiona niemieckie. Dość powiedzieć, że ta pierwsza afera wiatrakowa w kontekście konfliktu bojowego nabiera szczególnego znaczenia. Muszę tu powiedzieć, że wszyscy Którzy dziś są za wprowadzeniem czy ubezwłasnowolnieniem polskiej gospodarki od wiatraków, fotowoltaiki i tak zwanych źródeł odnawialnych, nie wiedzą zapewne albo nie zdają sobie sprawy z tego, że w czasie jakiegokolwiek konfliktu nawet konwencjonalnego, pierwsze co się znosi fala uderzeniowa to fotowoltaika i wiatraki. Każda fala uderzeniowa przy każdej eksplozji każdego pocisku wytrąca wiatraki ze środek ciężkości i one po prostu się kładą jeden po drugim. Z fotowoltaiką jest jeszcze łatwiej, ponieważ każda fala uderzeniowa zrywa nawet farmy fotowoltaiczne. Jeśli dalej tak to pójdzie, to zostalibyśmy bez prądu w przypadku takiego ataku. Myślę więc sobie, że ta rewolucja, sprawę której będę poruszał na Komisji Ochrony Środowiska, że ochrona środowiska ochroną środowiska, ale w ich przypadku można przywołać jedno ze znanych praw Murphiego, które mówi, że jeśli coś może pójść źle, to na pewno pójdzie.

Ryzykują dobrostanem Polaków na czas „W”. Proszę zwrócić uwagę, że wszystko mamy na prąd. Wystarczy go wyłączyć i nie ma nic - od telefonów począwszy, poprzez telewizory, kuchnie, garnki, czy centralne ogrzewanie. Dlatego, jeżeli mamy myśleć pozytywnie, czyli rozwojowo, to powinno po pierwsze Państwo polskie dojrzeć do tego, że każdy mieszkaniec miasta i wsi, powinien mieć możliwość produkowania prądu na własne potrzeby do 10 kW bez żadnego zezwolenia. Wtedy Ludzie sami będą te małe małe źródła energii sobie kupować dla własnego bezpieczeństwa i 230 wolt mogą spokojnie produkować do tych paru kW. Wtedy będą mogli się i ogrzać i ugotować i tak dalej. Musimy to absolutnie rozcentralizować. Decentralizacja źródeł energii spowoduje zwiększenie bezpieczeństwa Polski w zakresie godziny „W”. Myślę, że to trzeba przemyśleć.

Mówiąc o gospodarce i o bezpieczeństwie nasuwa się od razu CPK. Ten temat jest obecnie dość mocno poruszany. Duży nacisk kładzie na to Prezydent Andrzej Duda - co ciekawe - jest w tym zgodność Polaków pomimo różnic politycznych.
Centralny Port Komunikacyjny, o czym mówił Pan w jednym z naszych poprzednich wywiadów, jest kluczowy w zakresie bezpieczeństwa i szybkiego przerzutu wojsk sojuszniczych.

To stoi w sprzeczności z interesami europejskimi. My mówimy bezpośrednio. W każdym wywiadzie z Panem mówię o interesie Polski. Nie biorę pod uwagę interesu Europy, tylko interes Polski, ponieważ uważam, że interes Polski pośrednio jest Interesem Europy. Nie odwracam koniunktury tego zdania i powiem tak: CPK jest polską racją stanu nie tylko z powodu tego, że podnosi standard życia Polaków. To jest projekt, który jest badany od 2015 roku i wszyscy, którzy się tym zajmują dochodzą do wniosku, że to jest genialny pomysł.

Niemcy zwietrzyli sobie tutaj tę lukę, że tak powiem, w kompozycji myśli współpracy niemiecko-polskiej, która się rodzi w głowie Donalda Tuska i natychmiast zaczęli lobbować na rzecz bojkotowania, czyli wywalenia w powietrze tego projektu po prostu. My na to nie możemy pozwolić.

Jako „Nocne Polaków Rozmowy” robiliśmy akcję zbierania podpisów „Tak dla CPK” i ludzie bardzo chętnie podpisują to., co się przekłada na 70% poparcia dla CPK. Pozostałe 30% to zapewne żelazny elektorat Donalda Tuska - ten hermetycznie zamknięty na wiedzę. Dojdziemy do tego, że CPK to po pierwsze kargo, a po drugie Niemcy będą musieli się zyskami podzielić, bo u nas jest taniej i póki co mamy mniej opłat pośrednich. Do Polski przyjdzie więc kargo chińskie. Wtedy okaże się, że możemy rocznie generować z zysku, a nie obrotu – Podkreślę! - z zysku - 12 miliardów złotych.

Odczarujmy ten temat. My jako państwo inwestujemy 4 miliardy złotych – tyle płaci państwo polskie, żeby powstało CPK. Reszta idzie z obligacji Skarbu Państwa i dwóch inwestorów, którzy się zjawili i którzy mówią, że mają na tyle środków, że chcą podjąć się budowy CPK. Tak więc państwo polskie korzystałoby szczególnie na opłatach celnych, a obsługa lotniska byłaby tak naprawdę prywatna. Wtedy dopiero możemy mówić o tym, że polski LOT dostanie skrzydeł, że będą powstawały linie lotnicze i że Polacy wsiądą do samolotów, bo dziś nie mają takiej możliwości.

Donald Tusk za to wypisuje bzdury w mediach społecznościowych, że on sobie taksówkę bierze i jedzie i leci sobie ze swojego lotniska w Gdańsku gdzie chce. No to przepraszam, może on, bo Gdańsk nie lata prawie nigdzie. Szczerze mówiąc tak jak Modlin - jedynie nie najdalej turystyczne. Międzykontynentalne loty obsługiwane są przez lotniska w Berlinie, Amsterdamie czy Paryżu, bo Londyn jest już kłopotliwy z uwagi bycia poza Unią Europejską.

A jakby pan ocenił - w sumie można to już chyba powiedzieć otwarcie - politykę kolejnego resetu z Rosją Pana Tuska? Są jeszcze te komisje, które zaczynają się stylizować na sądy kapturowe.

Oni tego jeszcze jawnie nie robią, bo tym się zajmują ogólnie Niemcy. Polski rząd jak najdalej jest od tego na razie. Wydaje się, że nie ma jeszcze otwartych konotacji prorosyjskich. Powiedziałbym raczej, że Tusk i Hołownia straszą piórka. Tutaj należy patrzeć z geopolitycznego - takiego geoeuropejskiego - podejścia do do polityki prorosyjskiej. To Niemcy są najbardziej prorosyjscy i nie dziwię się.

Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że tylko w okolicach Berlina i w samym Berlinie mieszka około 2.5 miliona Rosjan. Więc wszyscy najbogatsi i operatywni Rosjanie tam działają. Zostawiają w Niemczech gigantyczne miliardy. Myślę więc, że Niemcy muszą patrzeć na to z punktu widzenia interesu, bo dla nich Rosjanie są źródłem przychodu. Z tego też względu oni na Rosjan patrzą po prostu jak na dobre ciacho, które można wspólnie jeść. Tylko tyle.

Że natomiast ciacho jest mordercze dla mniejszych sąsiadów, a oni już tego nie biorą pod uwagę, bo to nie ich geszeft. Oni po prostu myślą tylko o własnych interesach. Są egocentrykami, a mówiąc o solidarności mają na myśli solidarnym w zdejmowaniu kłopotów z Niemców.

W tym kontekście budując nasze bezpieczeństwo nowy rząd próbuje to robić w zasadzie w oparciu tylko na Niemcy, prawda. Co ma zapewnić ta tarcza rzekomo budowana pod przewodnictwem Berlina?

Nie ma żadnej tarczy. Nawet rozmów na ten temat nie ma. Padło jedynie hasło i w dodatku nieoficjalnie, jak „jedna pani drugiemu panu”. Tym drugim panem był akurat Tusk. Chodzi o to, że Polska w niedługim czasie będzie właścicielem i dysponentem najnowocześniejszego w Europie radaru, który ma gigantyczny zasięg i swoją nowoczesnością przykrywa wszystko inne. Amerykanie zaufali Polakom i warto wiedzieć, że USA bardzo poważnie traktuje Polskę. Drugi taki radar, ten prototypowy stoi w okolicach Stanu Washington. Ten prototyp radaru pokazuje, że to jest po prostu – nie będę wchodził tu w szczegóły, co on potrafi – to jest natomiast radar z cyklu Science Fiction. Do tego dochodzą samoloty F-16 i F-35, czołgi Abrams. Łączność i porozumiewanie się. No i oczywiście rozpoznanie. To wszystko dobre domeny Wojska Polskiego, które w niedługim czasie będzie na super wysokim poziomie i to mnie bardzo cieszy.

Mniej cieszy mnie natomiast indolencja obecnego rządu, jeśli chodzi o offsety. Na mój wniosek jest zwołana Komisja Obrony Narodowej, na którą zaprosiliśmy Ministerstwo Finansów, Ministerstwo Aktywów Państwowych, Ministerstwo Obrony Narodowej z Agencją Uzbrojenia. Zaprosiliśmy Polską Grupę Zbrojeniową, Wojskowe Zakłady Mechaniczne z Poznania, Zakłady Cegielski, Świdnik i będziemy rozmawiać na temat – mówiąc kolokwialnie - co tu się do groma jasnego dzieje. Dlatego, że nie jest na przykład jeszcze podpisana umowa na K2. Mówimy tu o 1000 czołgach. Umowa podstawowa jest podpisana, ale umowa wykonawcza nie jest, a ta jest najważniejsza, ponieważ tam rysunki techniczne, warunki płatności itd.

W efekcie jeden na drugiego, drugi na trzeciego i tak dalej i trwa to już roku czasu. Nie potrafią podpisać umowy wykonawczej, a wróg u bram. Ja z trybuny sejmowej o tym mówiłem i będę prosił, żeby przestali walczyć o własne interesy. Bo tak Sejm postrzegam. Nie chcę zaostrzać sytuacji, ale bardzo proszę żeby posłowie powiedzieli wszystko, co im leży na sercu. Być może uda nam się tutaj dojść do jakiegoś konsensusu, bo - powiem szczerze - może nie wypada mówić, bo co kogo obchodzi, kto został wyznaczony na prezesa Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

Miałem okazję przeprowadzić wywiad z Panem profesorem Zbigniewem Krysiakiem, Przewodniczącym Rady Programowej Instytutu Myśli Schumana, kandydata w wyborach do Parlamentu Europejskiego z województwa lubelskiego, a sam też o tym już pisałem, że istnieje nieformalny komunistyczny układ Berlin – Moskwa – Pekin. Niemcy są przecież bardzo silnie uzależnione od Chin na przykład w ogniwach fotowoltaicznych, ale nie tylko, co jest dużym zagrożeniem dla innych krajów Unii Europejskiej, zarówno jeśli chodzi o gospodarkę, jak suwerenność poszczególnych krajów. Jak Pan Poseł by się do tego odniósł?

Myślę, że ww tym przypadku profesor Krysiak jednak nie do końca może mieć rację. Tutaj nie chodzi o uzależnienie Chin i Niemiec. Sprawa dotyczy uzależnienia Rosji od Chin. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że w okręgach rosyjskich, takich jak Mandżuria na przykład, które to tereny zostały zajęte przez Rosję po II wojnie światowej. Tam w miastach przygranicznych 90% to są Chińczycy, a 10% rdzenni Rosjanie. Tak naprawdę Rosjanie są w dość dużym zagrożeniu. Do samego Uralu z całą Syberią Chińczycy zaczynają dominować i mają wielką chrapkę na to, czego Rosjanom, a na Kremlu to wyczuwają.

Kiedy Rosjanom zabrakło sprzętu na Ukrainie, to poszli do Chińczyków i pierwszy sekretarz Komunistycznej Partii Chin Xi Jinping wraz z Władimirem Putinem na konferencji prasowej ogłosili, że Chińczycy dostawy sprzętu bojowego rozpoczynają się od kolejnego tygodnia. Rosja wypukała się więc, że tak powiem, ze swojego sprzętu na Ukrainie i teraz bierze go od Chin.

Myślę więc sobie tak, że od czasu, kiedy Putin zrobił gest - nie wiem, czy Pan Redaktor pamięta o konflikcie wojennym Rosja-Chiny na rzece Ussuri w Mandżurii. Należy tu wyraźnie przypomnieć, że jak został Putin został carem Rosji, to on to terytorium, o które toczył się wtedy spór, oddał Chińczykom bez niczego.

W czasie tego pierwszego konfliktu Rosjanie zastosowali tam bomby próżniowe.

Tak. Mówi się o tym gotowaniu wody. Jak tam rzeczywiście było, to nie do końca wiadomo. Zginęło tam jednak sporo Chińczyków. Chodziło jednak o to, że to był pierwszy gest Putina wobec Chin dobrych stosunków pomiędzy tymi krajami. Oddał to terytorium Chińczykom i oni je zajęli. Pekin to przyjął bardzo pozytywnie i dziś mamy sytuację, w której stosunki rosyjsko-chińskie są na spokojnym poziomie. Widać też wyraźnie, że Rosjanie mają bardzo dużo biznesów z Chińczykami. Podobnie zresztą, jak Amerykanie. Chińczycy zastosowali tu sprytną metodologię łatwej i taniej siły Roboczej i krok po kroku zaczęło się okazywać, że prawie wszyscy są w znacznym stopniu od nich uzależnieni. W tym i Niemcy i Amerykanie, i Rosjanie. Wszyscy jak jeden.

"Niemiecka" fotowoltaika przecież jest w ponad 70 procentach importowana z Chin.

Chińczycy są oczywiście jakimś zagrożeniem, bo dożą do Wielkich Chin z 1000-letnią historią, Rosjanie do Wielkiej Rosji i „Trzeciego Rzymu”, Niemcy do IV Rzeszy...

Każdy tu ma jakiś plan na ten świat i my jako Polska. Silna Polska może tylko i wyłącznie przeszkadzać, ale też może być parterem w tych rozgrywkach. Niemcy na siłę chcą powiedzieć, że to oni tu będą naszym Partnerem, pod warunkiem, że w polskich szkołach będzie się nauczało po niemiecku. Mówię to z przekąsem. My wybraliśmy Amerykanów, ale to Niemcy zrobili wszystko, żeby Tusk wygrał te wybory, których on przecież nie wygrał. To jest tylko i wyłącznie pomówienie. Tusk nie wygrał wyborów, ale PiS stracił władzę, dlatego że wszedł Hołownia i Kosiniak-Kamysz i oni wybrali Tuska na premiera, a nie Naród Polski. Temu człowiekowi się po prostu nie ufa.

Uprzejmie dziękuję Panu Posłowi za rozmowę.