Komentując zamieszki, z jakimi zmaga się w ostatnim czasie Francja, autor zwraca uwagę, że polityka migracyjna Unii Europejskiej jest całkowicie nieprzemyślana, a żadne próby zaklinana, że mówienie o tym to „szczucie" albo że to „wina PiS" nie mają tu nic do rzeczy i nie zmienią błędnych decyzji Brukseli i Berlina.
- Zamieszki w Paryżu z udziałem islamskiej mniejszości oraz imigrantów są bardziej intensywne niż zwykle – czytamy.
Maciejewski podkreśla też, że „zmieniła się taktyka walk rewolucjonistów”, a „wśród imigracyjnych grup daje się czasem dostrzec białych liderów”, co jest obrazkiem doskonale znanym z zamieszek wywoływanych przez nielegalnych migrantów na polską granicę z terenu Białorusi, gdzie także „wśród ciemnoskórych przybyszy przodowali wyglądający na Europejczyków/Rosjan podżegacze”.
Jak dalej ocenia autor, zamieszki we Francji mogą się wiązać z naciskami na Francję w związku z zaplanowanych na 11-12 lipca szczyt NATO w Wilnie. Takie działania – czytamy – mają być formą nacisku Rosji na złagodzenie względnie proukraińskiego stanowiska Francji.
- Wiemy też z działalności polskich instytutcji państwowych, że problem imigracyjny nasila się zawsze, gdy Rosja ma kłopoty na froncie ukraińskim, choć oczywiście u nas odnotowano to na granicy polsko-białoruskiej, bo objawia się to kolejnymi rzutami nielegalnej imigracji i aktywnością tzw. „obrońców prawo człowieka” – pisze Maciejewski.
Dalej czytamy, że społeczeństwa muzułmańskie są wyjątkowo podatne „na rosyjską dezinformację i prowokacje”.
- Świat islamu stał się jednym z kanałów kremlowskiej komunikacji ze światem nawet po inwazji na Ukrainę, do czego Rosjanie wykorzystują przywódców muzułmańskich wspólnot ze swojego kraju (jak np. Rustam Minnichanow z Tatarstanu) – pisze Maciejewski, dodając, że Moskwa już lat 60-tych „pozyskuje muzułmańskich liderów poprzez antyamerykańską, antyizraelską czy szerzej antyzachodnią retorykę”, a zmieniła się jednie doktryna ich pozyskiwania z marksistowskiej i rewolucyjnej na „wielowektorowość” stosunków międzynarodowych.
Jaka przykład takich rosyjskich działań w Polsce podaje zabójstwo Polaka na Krakowskim Przedmieściu, które przez rosyjską dezinformację, w tym środowiska związane z Konfederacją, nagłaśniane „jako napad Ukraińca na Polaka”. Maciejewski widzi tu podobieństwa w zabiciu 17-letniego Nahela przez francuską policję, a już wiadomo, że 17-latek był wielokrotnie notowany.
- Idealnie pasuje to do schematu opisywanego przez Vladimira Volkoffa, że każda reakcja państwa jest przy takiej prowokacji korzystna dla Kremla – wyjaśnia autor.
- Jeśli administracja będzie zbyt łagodna, to władza zostanie pokazana jako słaba, a jeśli będzie surowa - będzie przedstawiana jako represyjna, uzdatniając grunt do następnych prowokacji – dodaje.
Jak stwierdza na koniec Maciejewski, „nieprzemyślana polityka imigracyjna jest zagrożeniem dla Europy ale jest też instrumentem gry dezinformacyjnej dla Rosji”.
Można oczywiście bać się skutków tej polityki w wyborach w Polsce (bo okaże się, że PiS miało rację), ale nie da się aktów terroryzmu, zamieszek na Zachodzie i kremlowskich prowokacji sprowadzić do narracji, że to wszystko jest tylko „pisowskim wymysłem”. To znaczy da się, ale jest to skrajnie nieodpowiedzialne i obliczone na mało inteligentnych odbiorców – kończy swój tekst publicysta tygodnika „Sieci” i portalu wPolityce.pl, związany z krakowskim Dwumiesięcznikiem ARCANA.