Dodam wam również jeszcze szerszy kontekst, dlaczego ja robię takie wnioski. Przed inwazją ukraińska dyplomacja toczyła bitwę w Europie i w Waszyngtonie przeciwko NS2. Dużo o tym można usłyszeć w wywiadach ukraińskiej dyplomatki Pani Łany Dzerkal, która wtedy odpowiadała za ten kierunek w ukraińskim MSZ. Ukraińcy przyjeżdżając do Berlina niemieckim dyplomatom mówili wprost, że ominięcie Ukrainy za pomocą NS2 jest częścią planu Rosji do przygotowań do potencjalnej wojny i że Niemcy wprost biorą w tym udział. W Berlinie byli albo olewani albo wyśmiewani po prostu. Na Ukrainie w tamtych latach ten temat był dość szeroko omawiany i wniosek się robiło taki, iż Niemcy w zasadzie słysząc te ukraińskie alarmy, tylko przyśpieszają proces budowy, bo ich interesuje wcale nie pokój na Ukrainie, tylko zabezpieczenie własnych dostaw gazu w wypadku wojny na wschodzie. Żeby wojna w sensie gospodarczym w Niemcy nie uderzyła. W kluczowe przecież interesy niemieckie, bo wtedy kraj ten stawiał na bycie hubem rosyjskiego gazu w Europie. To była stawka strategiczna. I to nie jest tak, że oni nie wiedzieli, czy nie wierzyli, iż wybuchnie wojna. TO JEST KŁAMSTWO.
Ja już pisałem wcześniej o tym i napisze raz jeszcze. Ukraińska dyplomacja im wprost to mówiła i w odpowiedzi oni dbali o NS2 jeszcze bardziej, a nie mniej. Dlaczego? Bo zakładali, że Ukraina będzie zmuszona pod presją wojsk na granicach do przyjęcia w tym czy innym kształcie rosyjskich warunków, gdzie oni służyli jako pośrednik. A jeśli wojna wybuchnie to Ukraina szybko upadnie, więc oni załatwią sprawę poprzez negocjacje nowego układu z Rosją już na trupie Ukrainy.
I dlatego Niemcy byli tak kompletnie nieprzygotowani do tego co nadeszło. Bo zupełnie sobie nie zakładali, że będą żyć w świecie gdzie Ukraina stawia skuteczny opór przez lata.
I w tym szerokim kontekście, sorry, ale Merkel właśnie tak uważa. Wybuchu wojny są winni ci, którzy nie poszli na rozsądny układ z Rosją, o który ona tak się wtedy starała. Dla niej to nie jest coś złego, tylko to oznacza bycie odpowiedzialnym i rozsądnym. Merkel z jej własnego punktu widzenia niewątpliwie chciała uniknąć katastrofy. I to nie ja tak sobie wymyśliłem TYLKO CAŁA JEJ PRZEDWOJENNA POLITYKA NA TYM POLEGAŁA. I kiedy ta polityka upadła, a ona z przykrością zawsze o tym wspomina i przecież się również broni przed zarzutami co do tego niepowodzenia w samych Niemczech ... Merkel wcale nie myśli, że jej podejście było błędne, tylko przekłada odpowiedzialność ... no w tym wypadku na kraje Bałtyckie i Polskę. Które przeszkodziły w negocjacjach, które miały z kolei nas przed wojną uchronić.
I ja oczywiście rozumiem, drodzy Państwo, że to jest odruchowa reakcja w ramach polskiej wojenki wewnętrznej. I, że należy bronić Merkel i udawać, że nie to miała na myśli bo wam się wydaje, iż jeżeli PiS nie lubi Niemiec, to należy temu się sprzeciwiać. Wasze prawo tak uważać, ale dla mnie to jest obojętne. Ja pisałem dokładnie to, co miałem na myśli i za tym stoją lata obserwacji i badania kontekstu tej sprawy. Ja mam pragmatyczne podejście do Niemiec zdając sobie sprawę, że to jest kraj, który prowadził politykę przed inwazją na rzecz wojny. Niemcy ja przybliżały, prowadząc politykę sprzeczną z polską racja stanu. I prowadzili tą politykę po prostu dlatego, że takie są interesy tego kraju. Jeżeli sytuacja jutro się zmieni, ten kraj może wrócić do swojego poprzedniego podejścia.
W mojej ocenie Pani Merkel uważa, że Polska jest współwinna wybuchu wojny, ale jednocześnie wprost tego nigdy nie powie. Za to Bild to powie zamiast niej.
Mikołaj Susujew