- "Ze zbolałą miną, z cierpieniem odmalowanym na twarzy, dyktator Białorusi widziany był po raz ostatni 9 maja na obchodach dnia pabiedy w Moskwie a potem w Mińsku" – czytamy na portalu kresy24.pl.
Co szczególnie zastanawiające, „na paradzie w Moskwie dyktator nie mógł o własnych siłach przejść 300 metrów – pod Grób Nieznanego Żołnierza musieli go odwieźć ochroniarze Putina” – czytamy.
Media wychwyciły także, że na przegubie ręki Łukaszenka miał bandaż. Wieczorem z kolei „dyktator po raz pierwszy od 29 lat nie wygłosił swojego tradycyjnego przemówienia pod wiecznym płomieniem w Mińsku z okazji 9 maja”.
Media zwracają uwagę, że od swojego powrotu z Moskwy satrapa nie pojawił się publicznie, a jego reżimowe media milczą.
Jak zwraca uwagę ukraiński dziennikarz Dmitrij Gordon, Łukaszenka mógł zostać otruty i wkrótce może umrzeć.
Podobnie wypowiedział się także ekspert wojskowy Aleksander Musienko podkreślając, że Kreml do takiej metody eliminacji niechcianych osób uciekał się wielokrotnie. Okazję do ewentualnego otrucia Łukaszenki mogły stworzyć jego częste w ostatnim czasie spotkania z Putinem.
Ekspert nie wyklucza jednak, że Łukaszenka po prostu mieć problemy zdrowotne.
Z kolei rosyjski publicysta i polityk opozycyjny Andriej Piontkowski w wywiadzie dla ukraińskiego „Kanału 24” stwiedził, że na paradzie w Moskwie białoruski satrapa „wyglądał bardzo źle i prognozuje możliwość rychłej śmierci dyktatora”.
- „Łukaszenka wyglądał bardzo źle na paradzie (...) Łukaszenka nie mógł nawet dojść do pomnika Nieznanego Żołnierza. Podwieźli go na jakimś wózku inwalidzkim, w jakimś samochodzie” – powiedział Piontkowski.
- „Wszyscy czekają na śmierć Putina, ale w tym wyścigu Łukaszenko może go pokonać, tak mi się wydaje” – dodał polityk rosyjskiej opozycji.