Edward Iordanescu objął warszawską Legię nieco ponad cztery miesiące temu - 25 czerwca tego roku.

W przeszłości prowadził Steauę Bukareszt, Cluj czy CSKA Sofia, a także przede wszystkim z powodzeniem reprezentację Rumunii na ubiegłorocznych Mistrzostwach Europy.

Choć Iordanescu miał do dyspozycji zespół wzmocniony kilkoma znanymi z polskiej reprezentacji zawodnikami, jak Arkadiusz Reca, Kamil Piątkowski czy Damian Szymański i awansował z nim do rozgrywek Ligi Konferencji, gdzie niedawno niespodziewanie pokonał faworyzowanego ukraińskiego Szachtara to jednak w Ekstraklasie Legia raczej zawodziła, plasując się dopiero na 10. miejscy w tabeli ze stratą 10 punktów do lidera.

Czara goryczy przelała się jednak dopiero wczorajszym bardzo późnym wieczorem, gdy Legioniści w ostatnich minutach dogrywki stracili gola w starciu z Pogonią Szczecin na własnym boisku i odpadli z Pucharu Polski.

Na pomeczowej konferencji prasowej rumuński szkoleniowiec warszawskiego klubu nie gryzł się w język.

„Są rzeczy, które chciałem zrobić inaczej. Osoby z zarządu wiedzą o moich pomysłach, wiedzą też z czego jestem a z czego nie jestem zadowolony. Brakuje nam pewnych rzeczy. Poprosiłem o spotkanie z zarządem. Jeśli niektóre rzeczy się nie zmienią, będziemy dalej cierpieć, a tego nie chcę” – powiedział Iordanescu, dodając że Legia ma „fantastycznych kibiców, którzy zasługują na lepsze wyniki”.

Odpowiedzią władz Legii Warszawa była podana dziś informacja o rozstaniu z rumuńskim szkoleniowcem.

Rumuńskie media już jakiś czas temu podawały, że Edward Iordanescu ma być rozżalony polityką transferową warszawskiego klubu, który na chwilę przed decydującymi meczami na arenie europejskiej m.in. sprzedał za stosunkowo niewielkie pieniądze będącego filarem zespołu Japończyka Morishitę.